Jest pewien film, który zasługuje na uwagę. Tak myślę, tak mniemam.
Zresztą, zwykle ile osób tyle opinii. I fajnie, tak jest ciekawiej... więc proponuję dla wszystkich 'filmolubów': "Villads" (reż. Frederik Meldal Norgaard).
O czym on?
Villads! Villads?? Villads?! 6- letni bohater co chwilę słyszy swoje imię. Rodzice wciąż czegoś od niego chcą. Ustalają zasady i przerywają zabawę w najlepszym momencie. Czy tak będzie też w szkole?
Dorośli i ich zasady! Nie zawsze da się je wszystkie zapamiętać, a co dopiero zrozumieć. I chociaż Villads bardzo się stara, nie zawsze udaje mu się ich przestrzegać. To przecież nie jego wina, że dookoła jest tyle rzeczy do zrobienia. I każda jest dużo bardziej intrygująca od siedzenia w szkolnej ławce. A to, dlaczego trzeba siedzieć, kiedy można robić coś ciekawszego, wcale nie zostało wyjaśnione! Czy pierwsza klasa może być w ogóle fajna? Czy szkoła da się lubić? Aby tak było, postarać się musi nie tylko Villads, ale i poważni dorośli.
Ten film jest super, bo pozwala dorosłym spojrzeć na świat oczami dziecka, ani przez chwilę nie popadając przy tym w moralizatorski czy przesłodzony ton.
W bezpretensjonalny i bardzo zabawny sposób ukazuje, co naprawdę liczy się w świecie siedmiolatków, a co nie.
Do tego autentycznie wzrusza, pokazując, jak bardzo ważne jest dla dzieci życie w otwartym i przyjaznym środowisku.
Film dla dzieci od lat 6, i jak najbardziej dla dorosłych.
Polecam.
Irka