"Tam, gdzie się wszystko kończy, a jeszcze więcej zaczyna,
jest łąka takich wagonów, co już nie jeżdżą po szynach"
/J. Kulmowa/
Jedną z takich stalowych łąk, miejscem gdzie smutny koniec przeplata się z szansą odnowy, jest stacja kolejki wąskotorowej w Rudach koło Kuźni Raciborskiej.
Stacja powstała w 1899 roku - w połowie linii kolejowej Racibórz-Gliwice, która na początku XX wieku ożywiła pobliskie miejscowości, wspomagając je komunikacją towarową i pasażerską. Linia ta - zniszczona w trakcie II wojny światowej, szybko została odbudowana, a korzystano z niej aż do początku lat 90-tych ubiegłego wieku. Wówczas "porzucona" przez PKP - została zdewastowana i rozkradziona z szyn i podkładów kolejowych. Wandalizm nie ominął również stacji w Rudach, w tym jej XIX-wiecznych budynków, lokomotywowni oraz peronów. Dlatego tym bardziej cieszy przywrócenie stacji do nowego, zabytkowego życia.
Teren stacji kojarzy mi się z malutkim kolejowym miasteczkiem. W weekend majowy, gdy pierwszy raz wybrałam się z rodziną do Rud, było gwarno i wesoło. Dworzec tętnił życiem, po peronie spacerowało wiele osób oczekując na przyjazd pociągu, przy kasach tworzyły się nieznaczne kolejki, a z pobliskiej gastonomii unosił się zapach pieczonych przy ognisku kiełbasek. Miejsca starczyło dla wszystkich, nie było przesadnego tłoku i długich oczekiwań na atrakcje.
Przy peronie pierwszym znajduje się kasa biletowa, można zakupić tam również kolejowe pamiątki lub obejrzeć miniatury pociągów. Na tor przy pierwszym peronie podjeżdża pociąg, którym w zależności od wybranej trasy dojedziemy do stacji Paproć lub Stanica. Niestety, trasa jest bardzo krótka, podróż w jedną stronę trwa około 7 minut. Za to w trakcie przepinania lokomotywy jest okazja do zrobienia dzieciom zdjęcia w czapce maszynisty i z lizakiem w ręce, na schodkach lokomotywy.
Przy drugim peronie mieści się punkt gastronomiczny oraz wejście do małego Parku Linowego. Park przeznaczony jest raczej dla młodszych dzieci. W gastronomii podają pyszną kawę; jest dużo stolików, krzeseł i ławek, więc nie ma problemu ze znalezieniem miejsca. Można tam miło spędzić czas w oczekiwaniu na odjazd pociągu, który kursuje raz na godzinę.
Gdy znudzi nam się siedzenie warto pospacerować po terenie stacji, zaglądnąć do lokomotywowni - dużego hangaru, w którym trwają prace nad przywróceniem zniszczonego, pordzewiałego taboru do nowego życia. Efekty tych prac są niesamowite, co można zauważyć porównując stare, stojące na uboczu wagony z odnowionym kursującym pociągiem. Można także spróbować przejazdu drezyną, a potem odpocząć przy stoliku na towarowej platformie, tuż obok wiekowego wagonu barowego.
Mimo krótkiego czasu przejazdu pociągiem, który jest największą atrakcją tego miejsca, bardzo podobała mi się wycieczka na stację w Rudach. Jest tam oryginalny klimat, nie skażony jeszcze oparami tandety, pamiątek i plastikowych atrakcji. "Nowoczesny" park linowy znajduje się na uboczu, wśród drzew, więc można potraktować go jako wytracacz czasu przed podróżą.
Las, zapach kolejowych podkładów, gwizd lokomotywy, kartonowe bilety, metaliczny dźwięk drezyny, miła obsługa - to wszystko sprawiło, że bardzo chętnie wrócę do Rud.
Wrócę, aby ponownie poczuć atmosferę kolejowego miasteczka oraz żeby zobaczyć, którym torem pojedzie rudzka atrakcja - komercyjnym, czy nostalgicznym.
Magdalena Janta z Rudy Śląskiej