Spokojnie czytam książkę, podczas gdy Szymon ogląda sobie bajkę. Nagle słyszę: „tato, kup mi, tego jeszcze nie miałem”.
Zaciekawiony, unoszę głowę znad książki i patrzę na Szymona, usiłując zrozumieć, o co mu chodzi. No tak, reklama. Reklama jest dźwignią handlu. To wie każdy z nas. Bez niej nie byłoby sprzedaży, nie było zysków, ani produktów.
Pomiędzy kolejnymi odcinkami bajki wsadzone jest pasmo reklam. Niektóre z nich – te bardziej sensowne – chwalą zabawki i produkty stricte przeznaczone dla dzieci. Wtedy właśnie pada złowieszcze „tato, kup mi”. Inne reklamy chwalą produkty dla dorosłych. Szminki, ubrania, samochody. Na kanale dla dzieci, z bajkami, reklamy tego typu rzeczy. Czy to ma jakikolwiek sens? Chyba nie. Ale są również takie reklamy, które celują prosto w naszych milusińskich. Tylko co my – jako rodzice – możemy zrobić z tymi nieszczęsnymi reklamami, których – jak sami doskonale pewnie wiecie – jest coraz więcej? Czy w ogóle da się jakoś uchronić dziecko przed reklamami? Wątpię, by dało się to zrobić całkowicie. Ale kilka sposobów na zmniejszenie wpływu reklam z pewnością jest.
To takie trzy najprostsze sposoby na to, by uniknąć w jakimś stopniu reklam telewizyjnych – chyba tych najbardziej ingerujących, najskuteczniejszych. Musimy też zdawać sobie sprawę, że nie uda się nam to całkowicie w stu procentach – wtedy pozostaje nam wytłumaczyć, że „takiej zabawki nie miałeś, ale przecież masz inne”. Albo przekonać, że „wcale nie potrzebujesz tej zabawki”. A Wy, jakie macie sposoby na ochronę przed reklamami?
Tata Szymona tataszymona.blogujacy.pl