Moja córka uwielbia wymuszać wszystko co możliwe łzami wielkimi jak groch - pojawiającymi się na buzi jak na zawołanie.
Postronne osoby widzą autentyczne łzy moczące koszulkę niczym fontanna. Ja tez widzę te łzy, ale nie działają na mnie tak jak chce dziecko. Więcej - irytują mnie niesamowicie. I ignoruję je, czekając aż wyschną. Najczęściej wysychają, o ile na horyzoncie nie pojawi się babcia/ciocia/wujek/dziadek.. Niewtajemniczeni bardzo szybko miękną na ten widok i czym prędzej moja odmowa spotyka się z rekompensatą (często z nadwyżką) ze strony przybysza. No cóż, w ten sposób moje dziecko osiąga niekiedy swój cel.. Ale najczęściej jednak wie już, że nie ma ze mną co dyskutować więcej na ten temat. A ja musiałam nauczyć się, ze dziecku trzeba umieć odmawiać, nawet jeśli "nie" jest okraszone słonymi łzami. Nie chcę uczyć córki, ze świat leży u jej stóp. Mam nadzieję, ze mi się to udaje...
Izabela Sz.