Niektórzy z nas, rodziców boją się rozmawiać ze swoim dzieckiem, uważają, że gdy przemilczą pewne bolesne czy niewygodne sprawy, temat sam przycichnie i sprawa się rozwiąże, a to niestety nie jest dobry sposób.
Mamy czasami błędne przekonanie, że omawiając niektóre zagadnienia rozbudzimy w dziecku ciekawość, sami doprowadzimy do nieszczęścia. Niekoniecznie. Warto porozmawiać z naszym potomkiem, szczególnie jeżeli widzimy, że zachowuje się dziwnie, inaczej niż dotychczas. Nie zbywajmy go w momencie, kiedy przychodzi do nas i prosi o pomoc, o radę, nie wyśmiewajmy i nie bagatelizujmy jego potrzeb, uczuć, emocji. Nie mówmy, ze nie mamy czasu, że nie teraz.
Oczywiście, że bywa trudno dojść do porozumienia, zwłaszcza, gdy w grę wchodzą emocje, silne emocje, kiedy dziecko płacze, histeryzuje, jest wzburzone. Trzeba jednak z całych sił próbować, bo za jakiś czas może być za późno, nasze dziecko może już nie chcieć nam wyjawić swoich trosk, poradzi sobie samo, a od nas się odwróci, nie będzie chciało nam się zwierzać, ponieważ o jeden raz za dużo powiedzieliśmy, że nie mamy czasu, żeby poczekało, że nie jest ważne, istotniejsze teraz mamy sprawy na głowie. Z tym, że dla naszego potomka to może być najważniejsze na świecie, bo „wali mu się na głowę cały świat”, on ma prawo tak to odczuwać, tak to rozumieć, w końcu jest ciągle dzieckiem.
Są osoby uważające, że nie ma tematów, których nie możemy poruszyć w rozmowie z naszym maluchem. Wystarczy tylko pamiętać, by odpowiednio dobierać słowa, do wieku dziecka, do jego dojrzałości, płci, etapu rozwoju. Nie ma tematów trudnych, trzeba jednakże wiedzieć, co mówić i w jaki sposób, na tym polega cała sztuka. Kiedy mówisz, zawsze kieruj się sercem, ale i głową. Rozmowa z dziesięciolatkiem na przykład o rozstaniu jego rodziców na pewno wywoła silne emocje, dziecko będzie zdezorientowane, rozgoryczone, rozżalone. Jego marzeniem będzie zapewne, by było jak dawniej, by rodzice znowu byli razem, by tworzyli szczęśliwą, kochającą się, normalną rodzinę, by rodzice wrócili do siebie.
Nie należy mówić do dziecka lekceważąco, traktujmy je z należytym szacunkiem i nie ignorujmy jego zmartwień i smutków. Nie powinniśmy także krzyczeć, bo to niczego nie rozwiąże, może tylko zaostrzyć, zaognić sytuacje, spowoduje odmienny skutek od zamierzonego. Zamiast się uspokoić nasz potomek może stać się bardziej agresywny, zbuntowany, rozżalony. Wiem, poskromienie swoich emocji proste nie jest, do łatwych nie należy, ale warto spróbować, by nasze dziecko nam ufało, nas kochało i szanowało. Warto bowiem być przyjacielem swojego dziecka, wtedy ono nam się zwierzy, będzie nam opowiadać o sobie, a nasze relacje będą dobre, a może nawet bardzo dobre.
mama Ania