Labirynt wykorzystywany w arteterapii jest szczególny. Nie sposób się w nim zgubić. Jest to labirynt klasyczny, symetryczny, z wejściem, które jest zarazem wyjściem.
Z czym kojarzy się Wam labirynt? Może, jak mojej niespełna czteroletniej córce, z wyzwaniem i przygodą? Kornelia nie znosi kolorowanek, ale uwielbia „labielynty” w książeczkach edukacyjnych dla maluchów, i z wyciągniętym na brodę językiem cierpliwie prowadzi fokę do rybki albo cielaczka do mamusi-krówki. Jestem pewna, że w naszej domowej bibliotece są już absolutnie wszystkie książeczki z labiryntami dla dzieci w jej wieku, jakie pojawiły się w księgarniach. Mało tego – wydrukowaliśmy również dla niej stosy „labiryntowych” stron z Internetu.
Niestety, mnie taka plątanina ścieżek nie kojarzy się pozytywnie. Już na sam dźwięk słowa „labirynt” czuję się zagubiona i zmęczona. Wyobrażam sobie niekończące się błąkanie pomiędzy wysokim żywopłotem w inwałdzkim Parku Miniatur, nieustanne mylenie dróg, a wreszcie wołanie z nadzieją w stronę przyjaciół na mostku: „Hej! Gdzie dalej???”
Czy można się uwolnić od takich skojarzeń? I właściwie po co?
Dzięki kursowi arteterapii, a szczególnie zajęciom z psychopedagogiki twórczości, wiem już, że można – i warto. Labirynt da się „oswoić” w formie zabawy, a wyprawa w jego głąb może być fascynująca. Jeśli zaprosimy do takiej wędrówki nasze dzieci, będzie dla nich niezapomnianą podróżą z dreszczykiem emocji, dającą poczucie ufności we własne siły.
Co będzie potrzebne?
Cokolwiek podpowie nam wyobraźnia: paski pociętych gazet, kamienie, klocki, prace własne „wędrowców” (wykonane na podłużnych arkuszach papieru). Jedyny warunek: budulca musi być NAPRAWDĘ DUŻO, szczególnie, jeśli nasz labirynt nie ma być tylko schematem na podłodze, a chcemy go „wypiętrzyć” w górę.
Labirynt, o którym piszę, jest szczególny. Nie składa się z pogmatwanych korytarzy. Nie sposób się w nim zgubić. Aby go prawidłowo narysować lub zbudować, trzeba zajrzeć do linku, który podaję na końcu artykułu. Jest to labirynt klasyczny: symetryczny, z wejściem, które jest jednocześnie wyjściem. W zabawie nie chodzi zatem o odnalezienie drogi do wyjścia, a tym bardziej o współzawodnictwo w jej szukaniu. Mamy dotrzeć do serca labiryntu, coś w nim odkryć – i wrócić. Dla nastolatków (i osób dorosłych) już sama taka wędrówka jest przeżyciem. Dzieje się tak między innymi dlatego, że chwilami, paradoksalne, pomimo że jesteśmy coraz bliżej celu, struktura labiryntu sprawia, że wydajemy się od jego centrum oddalać.
Dla dzieci młodszych możemy zbudować labirynt o ścianach wyższych, choć nie za bardzo (ściany sięgające kolan są zupełnie wystarczające). W centrum warto umieścić szczególny „skarb” (najlepiej czymś przykryty, by był niespodzianką). Mogą to być drobne słodycze, ale lepiej sprawdza się coś symbolicznego: karteczka z życiową prawdą, którą dzieci czytają w sercu labiryntu czy list do dziecka (w przypadku grupy – zaklejone listy do każdego z dzieci), itp. Malcom warto pozwolić na podróż w parach albo gęsiego, by czuli się bezpieczniej i mieli poczucie wspólnoty. Jednak każde dziecko, a nie tylko pierwsze w rzędzie, powinno wejść do środka labiryntu. Budując go, trzeba więc zrobić wystarczająco dużo miejsca, by maluchy mogły się wymijać – czyli w zasadzie najlepiej zbudować go w plenerze (z kamieni, dużych klocków).
W wędrówce pomaga spokojna, relaksacyjna muzyka, a jeszcze ważniejsze jest skupienie i milczenie uczestników zabawy, co daje poczucie niezwykłości chwili. Oprócz „skarbu” (jeśli dzieci znajdą u celu coś przygotowanego specjalnie dla nich, będą się czuły wyjątkowe), dajemy malcom w podarunku samą podróż, a wraz z nią – wiarę we własne możliwości. Kto wie – może pozwalając dzieciom na przejście klasycznego labiryntu, „uzbroimy” je nawet w podświadome przekonanie, że nie ma w życiu sytuacji bez wyjścia, a one potrafią to wyjście znaleźć?
Schemat rysowania klasycznego labiryntu: Labyrinthsociety (zakładka „Overview”)
Chciałabym podziękować dr Małgorzacie Stokłosie z Zakładu Pedagogiki Społecznej i Edukacji Międzykulturowej UŚ za zapoznanie mnie z tą fascynującą techniką arteterapeutyczną
mama Magda