Praca nadesłana na konkurs ,,Cudowne i pożyteczne" w którym rodzice wspominają swoją ulubioną baśń z dzieciństwa.
Nadeszły czasy ,,komputeryzacji’ i mało które dziecko zechce przeczytać książkę, jeśli ma do wyboru grę na komputerze czy bajkę w telewizji. Sama staram się podsuwać moim dzieciom baśnie, bo mam jeszcze w pamięci te chwile z dzieciństwa, kiedy wieczorem babcia przychodziła do pokoju naszej szóstki i czytała na historie o wróżkach, pięknych księżniczkach i niezapomnianych bojach. Pamiętam wielką ,,Księgę Czarów” (jak ją nazywałam) w wymiętej okładce i z pozaginanymi rogami. No i moją ukochaną baśń: Kopciuszka…
Właściwie sama nie wiem dlaczego akurat Kopciuszek. Przecież było tyle innych ciekawych historii, czasem babcia nawet sama wymyślała nam najróżniejsze opowiadania. Czasem myślę, że może to dlatego, że tak naprawdę w Kopciuszku odnalazłam… siebie. Nie, nie miałam złej macochy, okropnych sióstr ani nie musiałam pracować. W gruncie rzeczy z pozoru miałam całkiem udane życie. Byłam ,,siostrą środkową” - ani nie najstarszą, ani nie najmłodszą. Rodzice dużo pracowali i wiem, że chcieli dla nas jak najlepiej - mieliśmy kolorowy telewizor, co było szczytem marzeń i czerwonego malucha. Ale tak naprawdę niezbyt się mną interesowali- dobrze się uczyłam i nie sprawiałam ,,problemów”. Zawsze cicha, nieśmiała, niewyróżniająca się z tłumu. Marzyłam o wróżce, która odmieni moje życie. Dlatego tak chętnie słuchałam ukochanej bajki. Dopiero gdzieś w VII klasie zrozumiałam, że tą wróżką mogę być tylko ja sama. Nikt mnie nie zaczaruje, nie zacznie mnie postrzegać jako sympatyczną dziewczyną i nie będzie mnie cenił, jeśli ja sama nie zacznę cenić siebie. Zaczęłam chodzić z podniesioną wysoko głową, dostrzegać swoje dobre strony. Zdarzały się podknięcia, ale Kopciuszka lubiłam nadal, a teraz zaczęłam czytać między wierszami. Każdy czasem gubi swój pantofelek i nie ma w tym nic złego. Ale trzeba wyciągnąć rękę i próbować go odnaleźć, bo nikt tego za nas nie zrobi. Jest taka wspaniała piosenka, w której pojawiają się słowa ,,Nauczę cię żyć, jak kochać i śnić, i szukać wiatru w polu. Nie bój się bać, gdy chcesz to płacz (…)”. Ona doskonale oddaje uczucia człowieka zamkniętego w sobie, któremu trudno otworzyć się na innych. Tak było i ze mną, i z Kopciuszkiem. Czasem zastanawiam się, co by było, gdybym nie odkryła prawdziwego przesłania tej baśni. Czy dalej byłabym cichą, nieśmiałą kobietą, która nie potrafi wyrazić swojego zdania? Nie wiem…
Ktoś powiedział kiedyś, że nie warto czytać baśni, bo nie opowiadają o realnym życiu i zawsze kończą się szczęśliwie. To prawda, że życie nie jest bajką, gdzie szczęśliwe zakończenie wystarczy namalować sobie plakatówkami. W życiu o to zakończenie trzeba walczyć. Albo się z nim pogodzić… Znane są mi też zarzuty, że baśni nie warto czytać, bo nic nie wnoszą do naszej szarej rzeczywistości, ale… czy podobnie nie jest z komediami romantycznymi? Też mają jasno określony schemat i podobne zakończenie, a gromadzą przed ekranami miliony widzów. Z baśniami jest podobnie- one nie mają być zagadkowe. Bo czy nasze życie nie jest już jedną, wielką zagadką?
Nadesłała Pani:
Renata Chrupek