Kiedy była małą dziewczynką w moim rodzinnym domu półka z książkami dla dzieci nie była tą bardzo obszerną.
Dziś, więc wspominam z ogromnym sentymentem każdą z nich. Jest jednak jedna baśń, która szczególnie została w mojej pamięci i w moim sercu. Piękna, prosta i bardzo smutna historia biednej dziewczynki sprzedającej zapałki .
Dokładnie nie pamiętam w jakim byłam wieku gdy po raz pierwszy usłyszałam tę baśń. Wiem, że czytała mi ją babcia, był wieczór (ciemno) i była zima (może nawet noc sylwestrowa). Moja babcia potrafiła zawsze czytając lub opowiadając różne historie stworzyć wokół niepowtarzalny klimat. To dzięki niej i rodzicom już jako dziecko pokochałam książki ich tajemniczy i piękny świat. Mam nadzieję, że dziś jako mama dwójki wspaniałych dzieciaków choć po części w takim stopniu uda mi się wpoić w nich tę przyjaźń do literatury.
„Dziewczynka z zapałkami” Andersena – spotkałam się z opiniami, że baśń ta jest zbyt smutna wręcz przerażająca, że nie powinno się dzieciom przedstawiać tak okrutnych obrazów. Osobiście poznałam tę baśń kiedy byłam dzieckiem (myślę, że miałam ok. 10 lat) wywarła na mnie ogromne wrażenie, poruszyła serce i wstrząsnęła do łez. To nie wszystko – w jej treści jest piękny przekaz miłości. Wielka nauka o śmierci, odejściu osoby bliskiej o tym co dla dziecka niezrozumiałe a z czym młody człowiek może spotkać się w każdej chwili swojego życia (bez względu na ochronę którą często próbują zapewnić mu rodzice).
Baśń opowiada o biednej dziewczynce, która w mroźny ostatni dzień roku pracuje sprzedając zapałki. Jest głodna i zmarznięta. Wokoło tętni życie, wszyscy spieszą się mijają dziewczynkę. Ona nie sprzedała ani jednej zapałki, nie zarobiła ani grosza. Jej rodzinny dom to zimny strych, gdzie nie czeka na nią nikt kochający. Siada, więc i zapala zapałkę, pierwszą żeby się ogrzać. Dzięki małemu światełku wyobraża sobie wielki ciepły piec, stół pełen pyszności , choinkę, kolorowe lampki i obrazki , wszystko to co było jej marzeniem. Siedząc tak boso na mrozie i marząc o ciepłym domu na niebie pojawia się spadająca gwiazda. „Ktoś umarł (…) dusza ludzka wstępuje do Boga” tak zawsze mówiła jej kochana babcia, która już umarła. I wtedy pojawia się obraz dobrej babuni , której widok cieszy dziewczynkę jak nic dotąd. Babcia zabiera ją ze sobą „chwyciła dziewczynkę w ramiona i poleciały w blasku i radości wysoko”. Dziewczynka umiera, śmierć przedstawiona jest realistycznie i surowo ale z drugiej strony (dla ludzi wierzących) spotkanie w niebie z bliskimi ma być pociechą. Śmierć staje się mniej straszna.
Myślę, że wtedy jako dziecku ta historia pomogła zrozumieć i pogodzić się z odejściem ukochanego dziadka (mojego opiekuna od najwcześniejszych dni mojego życia). Babcia świadomie podjęła trud czytania mi o: biedzie, nędzy, ubóstwie i w końcu o śmierci. Chciała nauczyć mnie wrażliwości i współczucia dla biedy i tragedii innych.
Ja widzę w tej historii wciąż aktualną treść. Baśń ma uczyć moje dzieci docenienia tego co mają, pamięci o tych którzy są potrzebujący. To baśń do której będę wciąż wracała, wzrusz mnie zawsze tak samo. I choć spojrzenie na świat zmienia się gdy dorastamy czytając „Dziewczynkę z zapałkami” wciąż czuję się dzieckiem. Dziś czytając tę baśń myślami jestem blisko przy mojej największej przyjaciółce babci, która niestety już odeszła.
„Kiedy żegnasz przyjaciela, nie smuć się , ponieważ jego nieobecność pozwoli ci dostrzec to, co najbardziej w nim kochasz”.
Nawet jeśli historia opowiedziana przez Andersena jest momentami bardzo drastyczna to moim zdaniem przeczytanie jej wspólnie ze starszym dzieckiem nie wyrządzi mu krzywdy. Należy pamiętać aby wybrać odpowiedni wiek dziecka i moment na taką opowieść.
Pamiętajmy też, że kiedy czytamy tak trudne utwory z dzieckiem należy potem dodatkowo porozmawiać. Śmierć to trudny temat nawet dla dorosłych i jest dziś poruszany bardzo rzadko.
Uważam, że takie utwory uczą pokory do świata do tego co nieuniknione, pokazują moc nieprzemijającej miłości.
Nadesłała Pani:
Urszula Cichy