Rok 1955. Wybrzeże północnej Holandii. Wakacje. Przez zalane deszczem okna widać ogródek. Mały Sierk obserwuje ojca szkicującego króliczka. Na świat przychodzi Miffy. Ma długie uszy i owalną buzię. Dwie kropki zamiast oczu i krzyżyk w roli ust. Jest dziewczynką, nosi więc sukienkę. Aż trudno uwierzyć, że króliczek Dicka Bruny kończy w tym roku sześćdziesiąt lat.
Małe zwierzątko zadomowiło się na dobre. Nie można być Holendrem i nie znać tej małej króliczej dziewczynki. Nie sposób nie spotkać jej, spacerując ulicami Utrechtu (to tutaj Dick Bruna tworzy swoje małe dzieła sztuki). Trudno oprzeć się wrażeniu, że Miffy nie jest tylko postacią z książek. Jest ikoną. Ma prywatny dom w Utrechcie (The Dick Bruna House). Posiada specjalistyczne sklepy, gdzie można kupić zabawki, gry, koszulki, kubki i układanki z jej podobizną. Dysponuje osobistą przestrzenią muzealną. Występuje w filmach. Żyje swoim własnym życiem. Hucznie obchodzi sześćdziesiąte urodziny.
Nie ma w tym nic dziwnego. Miffy jest bowiem bohaterką ponad stu trzydziestu historii publikowanych w pięćdziesięciu krajach i sprzedanych w osiemdziesięciu pięciu milionach egzemplarzy. Na początku listopada 2008 r. pierwsze trzy książeczki o króliczku trafiły także do polskich odbiorców nakładem Wydawnictwa Format.
Światem Miffy rządzą cztery podstawowe kolory: niebieski, zielony, żółty i czerwony znane dziś jako Dick Bruna colours. Czarna, wykonana ręcznie przy użyciu pędzla i atramentu, kreska, zwana przez autora „linią z uderzeniem serca”, wykrada przestrzeni jej fragmenty, zamykając je w konturach postaci i rekwizytów. Wygląd króliczka zmienia się nieco na przestrzeni lat. Cały czas zachowuje jednak ten sam urok prostoty.
„Pracuję bardzo ciężko nad łzami, rysując dwie lub trzy, a na końcu okazuje się, że jedna łza jest najbardziej odpowiednia. Dla mnie mniej to więcej. To, co jest ważne to zredukowanie wszystkiego do samej esencji, tak żeby żadna linia nie była zbędna. Każdy kształt porusza wyobraźnię. Oto jest sztuka prostoty: sztuka pomijania”.
Czy jest to odpowiedź na pytanie: jakie prawa rządzą fenomenem Miffy w dzisiejszym świecie? Tak. W dobie przestymulowania dzieci bodźcami wizualnymi i dźwiękowymi mechanizm pomijania jest kluczowy. Proste rysunki najlepiej trafiają do najmłodszych. Dostarczają niezbędnej ilości bodźców by pobudzić wyobraźnię, zostawiając jednocześnie przestrzeń do jej rozwijania. Dick Bruna wiedział o tym od samego początku, powołując do życia małego króliczka.
Tymczasem w Polsce nadal pokutuje pogląd, że pozycje dedykowane dzieciom nie muszą reprezentować wysokiego poziomu. W efekcie czego karmi się je tandetą i kiczem w sferze wizualnej oraz bezwartościowymi treściami w sferze literackiej. Takie myślenie jest krzywdzące i niebezpieczne dla procesu kształtowania ogólnej estetyki. Zwłaszcza, że rynek książki dziecięcej jest obecnie zalewany publikacjami śmieciowymi, które zaszczepiają w milusińskich akceptację dla jej braku. Wprowadzają niemożliwe do przetrawienia nagromadzenie form wyrazu. Zniechęcają do obcowania z literaturą w przyszłości.
Na dorosłym pośredniku w kontakcie dziecka z książką ciąży zatem ogromna odpowiedzialność. Zawłaszczamy sobie prawo do wyboru pozycji dla małych czytelników, kupujemy je i przedstawiamy dziecku, róbmy to zatem mądrze. Mniej znaczy więcej.
Zmiany w wyglądzie Miffy na przestrzeni lat
Wystawa z okazji 60 urodzin Miffy w Centraal Museum w Utrechcie
fot. Rafał Grabarczyk
Wystawa z okazji 60 urodzin Miffy w Centraal Museum w Utrechcie
fot. Rafał Grabarczyk
Książki o Miffy w językach świata
fot. Rafał Grabarczyk