Nastolatki kwestionują ogólnie przyjęte prawdy, zaczynają mieć wątpliwości wobec wielu dotąd akceptowanych kwestii, podważają dogmaty religijne, zasady życia społecznego, a nawet sens życia. Skąd się bierze ta niepokorność i bycie w kontrze wobec reszty świata?
Tekst: Ewa Jarczewska-Gerc
Artykuł pochodzi z magazynu
"Newsweek Psychologia Nastolatka", nr 2/2022;
opublikowano za zgodą redakcji
Jeżeli na samym początku idea nie wydaje się absurdalna, nie ma dla niej żadnej nadziei” – mawiał Albert Einstein. Człowiek w akcie myślenia balansuje między korzystaniem z dobrze poznanych, ugruntowanych, wyuczonych schematów poznawania świata (tzw. prawd) a tworzeniem nowych, wychodzących poza ramę struktur, które czasem wywracają do góry nogami nasze dotychczasowe przekonania. Każdy z nas doświadcza mniejszych i większych rewolucji w swoich poglądach, przekonaniach czy sposobie myślenia. Proces ten, choć trwa całe życie, ma swoje szczególne momenty nasilenia, spośród których wyjątkowy jest czas adolescencji – między 11. a 20. rokiem życia. To właśnie wtedy nasze dzieci zaczynają nas wybitnie irytować swoimi komentarzami i opiniami, jakże często odbiegającymi od tego, co wpajaliśmy im przez lata jako nasze życiowe prawdy i złote myśli.
Zgodnie z wciąż dominującą w psychologii koncepcją rozwoju poznawczego człowieka autorstwa Jeana Piageta każdy z nas opracowuje mentalny model świata i rzeczywistości, przechodząc poprzez poszczególne stadia poznawczych transformacji. W pierwszej fazie, zwanej sensoryczną, poznajemy świat i konstruujemy jego poznawczą reprezentację za pośrednictwem bezpośredniego kontaktu naszego ciała z „ciałami z zewnątrz”, czyli wszystkimi elementami znajdującymi się wokół nas. Wykorzystujemy do tego nasze zmysły, zatem wąchamy, dotykamy, bierzemy do ust (smakujemy), nasłuchujemy, no i oczywiście obserwujemy, czyli korzystamy ze wzroku. Taka forma poznawania świata trwa do około drugiego roku życia, a jej głównym osiągnięciem jest wykształcenie pojęcia trwałości obiektu, czyli przekonania, że mama wciąż gdzieś tam jest, istnieje, mimo że wyszła z pokoju. W kolejnej fazie, tak zwanej przedoperacyjnej, ważnym narzędziem poznawania staje się język – tym razem nie chodzi jednak o fizyczny organ, tylko o mowę. Dziecko szybko uczy się kolejnych słów i dzięki temu coraz lepiej odbija i konstruuje świat w swoich mentalnych reprezentacjach. Dzieci na tym etapie zaczynają być zdolne do symbolizacji, czyli bawią się, udając, że dany przedmiot jest innym przedmiotem, np. robią pierogi, zawijając piasek w liście. W myśleniu przejawiają także animizm, traktujący przedmioty nieożywione w taki sposób, jakby posiadały uczucia, emocje takie jak człowiek. Czasem wręcz generują mentalny obraz nieistniejącego, wyobrażonego przyjaciela, głęboko wierząc w jego istnienie i wchodząc z nim w interakcje.
To czas bujnej wyobraźni, ogromnej kreatywności, wciąż zatartych granic między tym, co wyobrażone, a co realne. Jednocześnie dzieci nie są zdolne na tym etapie przyjąć perspektywy innego człowieka, nie tylko jeśli chodzi o jego uczucia czy myśli, ale nawet tego, co widzi, będąc np. w innej części pokoju. Zjawisko to nazywamy egocentryzmem myślenia – niemożnością wyjścia poza własny punkt widzenia.
Około siódmego roku życia zaczynamy być zdolni do stawiania się w sytuacji innego człowieka i wyobrażenia sobie, co może wtedy widzieć, czuć czy myśleć. Nabycie tej kompetencji świadczy o tym, że wchodzimy w fazę operacji konkretnych. Zaczynamy myśleć logicznie o świecie i rządzących nim regułach. Dzieci sprawnie liczą, uczą się różnych informacji, wnioskują na podstawie konkretnych danych. Jednak rozumienie pojęć, takich jak miłość, śmierć, wierność, wciąż sprawia im trudność. Czują się zagubione lub przytłoczone, kiedy mają podać abstrakcyjne argumenty. Powtarzają wtedy zazwyczaj teksty zasłyszane w domu, szkole czy gdziekolwiek indziej. Zapytane, dlaczego warto pomagać innym, mogą na przykład odpowiedzieć, że „warto, bo to jest dobre” albo „bo dobro wraca”. Nie potrafią jednak zakwestionować ogólnie przyjętych zasad czy prawideł, bo zwyczajnie wciąż nie do końca je rozumieją.
Sposób odbierania, przetwarzania i konstruowania świata zmienia się diametralnie po około 11. roku życia, kiedy młody człowiek wchodzi w stadium operacji formalnych. Czym one są? To procesy myślowe przeprowadzane nie – jak dotychczas – na rzeczach, lecz na ideach. Pojawia się zdolność przetwarzania abstrakcyjnego, czyli uogólniania wiedzy, wychwytywania cech wspólnych i różnic. Wykształca się umiejętność, a wręcz motywacja poznawcza do spekulacji, kwestionowania, podważania czy falsyfikowania ogólnie przyjętych prawd. Dopadają nas wątpliwości wobec przeróżnych – dotychczas akceptowanych, często bez większej refleksji – postulatów.
Nastolatki zaczynają podważać dogmaty religijne, zasady życia społecznego, a nawet sens życia. W końcu rozumieją w pełni, co oznacza umrzeć, i zaczynają mieć wątpliwości, co do „stania się aniołkiem i zamieszkania w raju”. Pojawia się także kryzys tożsamości, choć wydawać by się mogło, że tożsamość jeszcze nie bardzo miała szansę w pełni się wykształcić. To trudny czas dla rodziców, szczególnie tych, których dzieci sprawiały dotychczas mało kłopotów. Rodzice przeżywają całą gamę emocji, od zdziwienia, poprzez zaskoczenie, oburzenie, aż po frustrację i złość. Mamy ochotę przykręcić im śrubę, pokazać, kto tu rządzi, spacyfikować i sprowadzić do parteru. Co ciekawe, zazwyczaj chcemy, aby nasz nastolatek był pokorny i potulny wobec nas, w domu, natomiast kiedy myślimy o jego relacjach w grupie rówieśniczej, w szkole, w klubie sportowym, chcemy, by był przebojowy i ucierał nosa innym „frajerom”.
Niepokora nastolatków u większości rodziców wzbudza chęć zwiększenia kontroli nad dzieckiem i przywrócenia stanu – który był dla nich stanem równowagi – ale dla dziecka był de facto stanem zależności, podległości i uległości. To doskonały moment – o ile nie zrobiliśmy tego wcześniej – aby uświadomić sobie, że nie urodziliśmy naszego dziecka dla siebie, ale dla niego samego. Zaczynamy rozumieć, że nasze dziecko prawdopodobnie nie będzie się ubierać tak, jak my chcemy, nie będzie się tak czesać, tak ścielić łóżka, tak przygotowywać herbatę i czytać tych książek, które dla niego wybraliśmy. Dociera do nas – że on/ona to nie my, że nasze własne dziecko to odrębny podmiot mający swoje motywacje, przekonania i marzenia.
Część rodziców nie potrafi znieść takiej obrazy. Tak właśnie postrzegają odmienność swojego potomka – jako obrazę zagrażającą słuszności ich dotychczasowych też, dążeń, osiągnięć. Postanawiają wyruszyć na wojnę z dzieckiem i złamać jego brak pokory, ustawić, ukarać. Niestety, najczęściej spotkają się wówczas z reaktancją, czyli jeszcze silniejszym oporem, mechanizmem w sposób naturalny wbudowanym w mentalność człowieka, szczególnie młodego, wciąż w wielu wymiarach zależnego od dorosłych. Nawet jeśli młody człowiek będzie musiał się podporządkować, bo zastosujemy kary i ograniczenia wolności, poczucie zranienia, niezrozumienia, a czasem wręcz nienawiści wobec rodzica może towarzyszyć mu przez długie lata, jeśli nie całe życie.
Czy zatem dobrym, konstruktywnym rozwiązaniem jest ślepa akceptacja wszelkich niepokornych zachowań naszego nastolatka i dawanie przyzwolenia na każdy jego pomysł na życie? Zdecydowanie nie. Początek fazy operacji formalnych to podróże mentalne, czasem mocno odrealnione, po wzburzonych oceanach, nierzadko kończące się rozbiciem statku. Naszą rolą jest być latarnią morską, która oświetli drogę w ciemną noc i wskaże kierunek do bezpiecznego portu.
Jak to zrobić w praktyce? Oto kilka wskazówek postępowania wobec niepokornego nastolatka. Daj nastolatkowi przestrzeń na posiadanie swojego zdania i wyrażania go. Pytaj córkę/syna, co sądzi na dane tematy i dlaczego. Nie śmiej się, nie wyszydzaj, nie żartuj z jej/jego opinii, szczególnie gdy coś dotyczy ważnych dla naszego dziecka tematów (np. ekologia, życie w stylu zero waste, sens życia).
Naucz się aktywnie słuchać. Ta umiejętność polega na tym, że nie tylko słuchamy z zainteresowaniem, co ma do powiedzenia młody człowiek, lecz upewniamy się, że dobrze rozumiemy wypowiedź. W aktywnym słuchaniu pomaga zadawanie pytań otwartych i parafrazowanie. Unikaj komunikatów typu: „Co ty możesz wiedzieć o życiu, nie wymądrzaj się, co za głupoty”. Oczywiście jednocześnie masz prawo, a nawet obowiązek wypowiedzieć swoje zdanie, przedstawić swój punkt widzenia. Warto jednak mieć pod ręką argumenty, czyli jakieś poważniejsze uzasadnienia niż „ja tak mówię i tak ma być” lub „ja wiem lepiej”.
Zmieniaj zdanie i przyznawaj się do błędów. To nie wstyd zmienić zdanie pod wpływem argumentacji naszego dziecka. Ono czasem wie więcej, niż nam się wydaje, np. na tematy ekologiczne, polityczne, religijne czy kulturalne. Przyznanie się do zmiany zdania i podanie argumentacji, która o tym przesądziła, sprawi, że nasz nastolatek także otworzy się bardziej na nasze spojrzenie i być może zmieni swoje zdanie tam, gdzie robi źle lub się myli.
Stosuj tak zwaną kontrolę elastyczną. To nieprawda, że trzeba mieć z zasady dostęp do telefonu dziecka, żeby nie wydarzyło się „coś złego”. Jeśli jesteśmy w stałym emocjonalnym i poznawczym kontakcie z naszym nastolatkiem, możemy mu dać kredyt zaufania. Są natomiast sytuacje, kiedy musimy przejąć stery i wyznaczyć granice. Badania pokazują, że w sytuacji kryzysu (depresja, problemy w szkole, problemy z używkami) nastolatki wręcz oczekują od rodziców przejęcia kontroli i twardości w działaniu. Bądźmy dla nich najlepszymi rodzicami – przyjaciółmi – takimi, jak byli nasi rodzice, albo jakimi właśnie nie byli.
AUTORKA
dr Ewa Jarczewska-Gerc
psycholog Uniwersytetu SWPS. Specjalizuje się w psychologii motywacji. Zajmuje się zagadnieniem efektywności i wytrwałości w działaniu oraz wpływem stymulacji umysłowych na wykonywanie zadań. Bada związki pomiędzy różnymi formami myślenia i wyobrażania sobie a efektywnością i wytrwałością w działaniu