(...) ludzie dzielą się na kategorie. Są ci, którym się udało i mają wszystko. Są też biedacy, którzy nie mają nic. Albo tacy średniacy, którzy są w stanie przeżyć, ale nie stać ich na wiele. Jessica wiedziała, że człowiek w jakiś sposób trafia do jednej z tych kategorii. Bo na przykład w takiej rodzinie się urodził.
Te wstrząsające słowa wynikają z obserwacji świata oraz doświadczeń kilkunastoletniej Jess, jednej z głównych bohaterów powieści Joanny Jagiełło pt. "Urodziny", wydanej przez Literaturę. Dziewczyna jest tzw. panienką z dobrego domu, jest zamożna, ładna i lubiana, dobrze się uczy, imponuje kolegom. W pewnym momencie jednak wszystko, co stanowi o jej szczęściu, staje się przekleństwem - zostaje odrzucona przez zazdrosnych rówieśników i skazana na samotność. Punktem kulminacyjnym w dawkowaniu Jessice niewybrednych docinków i przykrych gestów jest pominięcie dziewczyny w trakcie rozdawania zaproszeń na tytułowe urodziny - ta, która była dotąd traktowana po królewsku poznaje smak wykluczenia, lądując w jednym worku z odrzucanymi Grubasem i Morusem.
Grubego nie lubili, bo był gruby, Morusa z tysiąca powodów
tak narrator wskazuje przyczyny, dla których chłopcy znaleźli się poza nawiasem społeczności klasowej. "Urodziny" to więc opowieść tak życiowa, że każdy ze starszych czytelników może od razu wskazać typy wspomnianych postaci zapamiętane z lat szkolnych, dzieci, które pełniły rolę klasowych błaznów i pupili, ofiar i katów. Zdecydowanie nie jest to cukierkowy obraz rzeczywistości, choć zakończenie pozwala mieć sporo nadziei, przynosi czytelnikom katharsis, nie zostawia ich z rozdartym sercem.
Powieść Joanny Jagiełło dotyka bardzo bolesnych kwestii i niejednokrotnie powoduje ból, to jedna z lektur, która jest doskonałym przyczynkiem do rozmowy na trudne tematy z dorastającymi dziećmi. Mamy tu bowiem historię rodziny patologicznej, w której pijący rodzice nie potrafią zaopiekować się dziećmi, rodziny rozbitej i próbującej żyć normalnie po rozwodzie, samotnych starszych osób, wyizolowanych przez chorobę Alzheimera lub złe życiowe wybory, trud pożegnania z umierającymi zwierzętami, samotność żyjących w złotych klatkach dzieci przepracowanych bogatych rodziców... Ta lista jeszcze nie wyczerpuje poruszanych przez autorkę tematów, które wpływają na uwiarygodnienie historii, odnoszą się do sytuacji znanych każdemu z codziennego życia. Widzimy je przedstawione oczami nastolatków, którzy podchodzą do nich z dużą prostotą, nierzadko wręcz bezbronnością. Autorka nie tworzy jednak wypowiedzi parapublicystycznej, nie wkłada nikomu w usta gotowych maksym ani porad, pokazuje jedynie sposób reakcji bohaterów i pozostawia gdzieś w tle ciche pytanie dla czytelników - a wy, co byście zrobili? To decyduje o przystępności i uniwersalności tekstu.
"Urodzinom" nieobce są znane motywy kulturowe, zaczerpnięte m. in. z baśni. W myśl zasady - "nie wszystko złoto, co się świeci", najbardziej wartościowym kandydatem na chłopaka jest ten biedny i pogardzany, przebaczenie rodzi dobre owoce, nigdy nie jest za późno, by naprawić swoje błędy, dobrzy zostają wynagrodzeni. Jednak pomimo zastosowania przez autorkę takich rozwiązań historia nie jest przesłodzona, choć minimalnie przewidywalna. Ale czy nie jest tak, jak u Mamonia, że podobają nam się melodie, które już raz słyszeliśmy?
Anna Barasińska