Był styczeń. Wielkimi krokami zbliżał się karnawał. W szkole bal karnawałowy miał odbyć się już za tydzień i dlatego wszyscy uczniowie klas I- III z zapałem przygotowywali sobie najróżniejsze, kolorowe stroje. Dziewczynki chwaliły się czekającymi już w szafach strojami księżniczek, wróżek czy motylków, a chłopcy piratów, szeryfów lub kowbojów. Tylko mała Zosia nie miała jaszcze stroju. Na jej pierwszy bal w szkole chciałaby się ubrać jakoś wyjątkowo. Niestety, nic nie przychodziło jej do głowy. Z tego powodu była bardzo smutna. Jednak w ostatnią sobotę przed balem wpadła na pomysł, by poprosić o pomoc swoją najlepszą koleżankę Emilkę. Ubrała się ciepło i za zgodą rodziców udała się raźnym krokiem do domu Emilki. Emilka mieszkała niedaleko, dlatego mogły często się odwiedzać. Jej dom- dwupiętrowy "bliźniak" z małym, ale zadbanym ogródkiem mieścił się po drugiej stronie wąskiej i nieruchliwej ulicy osiedlowej. Śnieg sypał mocno zasypując domy, bloki, ogródki i ulice osiedla, na którym mieszkała Zosia. Po drodze zrobiła jeszcze orła na śniegu i porzucała się śnieżkami z chłopcem z sąsiedztwa Jackiem i gdy dotarła do domu koleżanki była mocno zziębnięta i przemoczona. Otworzyła jej mama Emilki i widząc jej stan, nie pytając zaprosiła do środka i podała gorącej herbaty. Na pytanie Zosi, w co ubierze się na bal, Emilka założyła swój strój i zaprezentowała się koleżance. Rozczarowana Zosia stwierdziła, że strój ten należy do księżniczki.
Musiała jednak przyznać, że Emilka ze swoimi złotymi lokami w różowej sukni i diademem na głowie wyglądała rzeczywiście jak prawdziwa, bajkowa postać. Gdy Zosia poprosiła Emilkę, żeby poradziła jej, w co ma się ubrać na bal, ta zaproponowała, aby przymierzyła jej strój. W przebraniu księżniczki Zosia nie wyglądała jednak tak pięknie jak Emilka. Różowy materiał zwisał żałośnie z jej chudych, drobnych ramion, a ciemne włosy zupełnie nie pasowały do tej balowej kreacji. Podziękowała, po czym założyła swoje ubranie, pożegnała się i wyszła. Szła powoli zrezygnowana utraciwszy wszelką nadzieję. Gdy była już pod swoim blokiem zauważyła, że jej sąsiadka pani Helena z trudem dźwiga ciężkie siatki z zakupami. Wiedziała, że starsza pani jest samotną osobą i ma problemy z sercem. Ku wielkiej radości sąsiadki Zosia wniosła siatki aż pod same drzwi. Wdzięczna pani Helena zaprosiła Zosię na herbatę i ciastka. Dziewczynka z chęcią przyjęła zaproszenie, ponieważ była już bardzo głodna. Usiadła sobie wygodnie w miękkim fotelu i z uśmiechem na twarzy zaczęła głaskać burego kota pani Heleny Lucyfera, który wskoczył na jej kolana i rozciągając się wygodnie zaczął głośno mruczeć. Zosia lubiła koty. Były takie miłe i tajemnicze. Często mówiona jej, że jest do nich podobna. W zamyśleniu głaskała miękką i jedwabistą sierść Lucyfera patrząc przy tym w jego zielone, mądre oczy. Nagle doznała olśnienia. Już wie, za kogo przebierze się na bal! Za kota! To będzie idealne przebranie. Zadowolona z odkrycia podrapała kota za uchem i wypiła łyk ciepłej herbaty.
Maria, 12 lat
źródło: http://www.swierszczyk.pl/praca-konkursowa.html?idk=13&idp=101
Jutro zaczyna się karnawał. Wszystkie zwierzęta przygotowują się do zabawy: bawią się, przymierzając kostiumy, maski i nie mogą doczekać się chwili, gdy zacznie się wielki bal karnawałowy. Jedynie...
Miłą niespodziankę Zosia mi zrobiła, na bal przebierańców dziś mnie zaprosiła. Małe przedszkolaki piękne stroje mają i do świata bajek gości zapraszają. Zosia jest...
Był styczeń. Wielkimi krokami zbliżał się karnawał. W szkole bal karnawałowy miał odbyć się już za tydzień i dlatego wszyscy uczniowie klas I- III z zapałem przygotowywali sobie najróżniejsze,...
Z Nowym Rokiem szedł karnawał, przebieraniem się zabawiał. W instrumenty przebrał drzewa, wiatr w gałęziach pieśni śpiewał. Przebrał dzieci,spójrzcie sami, są Indianie z...
W karnawale, w karnawale Dookoła wielkie bale, Gdy orkiestra pięknie gra, Dobry humor każdy ma! Bal maskowy, bal maskowy Jest naprawdę pomysłowy, Można przebrać się...