Lubimy atrakcje nietypowe pod jakimkolwiek względem i właśnie w czymś takim, dzięki Warszawskiej Operze Kameralnej, udało się nam uczestniczyć.
Doświadczyliśmy - mówiąc językiem marketingowym - produktu bardzo niszowego, dla koneserów, którymi bynajmniej się nie czujemy.
Słuchaliśmy opery "Uprowadzenie z Seraju" Wolfganga Amadeusza Mozarta w wersji dla dzieci. Przyznam się szczerze, że nie jest mi znana wersja dla dorosłych melomanów, ale podejrzewam, że to co zostało zaproponowane było krótsze oraz libretto zastąpił konferansjer ubrany adekwatnie do miejsca, mocno wieczorowo.
Wszystkie dźwięki były już uprzednio nagrane albowiem aktorami - a także maestrem o fizjonomii jak dla mnie Ignacego Paderewskiego - były marionetki. Lalki były dopracowane w każdym szczególne - części ciała oraz ubioru adekwatnego do postaci, miejsca i czasu trwania sztuki oraz po mistrzowsku poruszane gdzieś z góry - bynajmniej nie przez siły niebieskie, ale grupę młodych ludzi - tym bardziej chylę czoła przed ich kunsztem. Wszystko to na tle pomysłowych dekoracji wykorzystujących jak najbardziej współczesną technikę.
Projekt przemyślany w najdrobniejszych szczegółach, ze smaczkami - jak choćby widoczny na podsceniu cień orkiestry, której w istocie nie było.
Pewna rzecz mnie zaskoczyła i była nieco trudna w odbiorze nie tylko dla nas ale jak zauważyłam dla innych widzów - jak się okazało użyto język oryginału tj. niemiecki. Można się było tego po części domyśleć z uwagi na użycie niemieckiego tytułu sztuki, niemniej jednak podświadomie założyłam, że dla dzieci opera sama z siebie trudna w odbiorze powinna być pokazana w ich ojczystym języku. Więc bez narratora odbiór przedstawienia de facto byłby niemożliwy chyba, że ktoś bardzo dobrze zna język autora. Niemniej jednak mistrzowska gra aktorów, mimo, że drewnianych - potrafiła skupić uwagę części widowni. Nie chcą zdradzać szczegółów historia ma charakter orientalno - romansowo - awanturniczy, z motywem walki dobra ze złem.
I jeszcze jeden kwestia, podnosząca dla nas znacznie atrakcyjność inscenizacji. Była ona wystawiona gościnnie w Teatrze Stanisławowskim w Starej Pomarańczarni w Łazienkach Królewskich, które miejsce znany od strony sceny z warsztatów teatralnych, a teraz mieliśmy możliwość zapoznać i podziwiać jako widzowie - luźna atmosfera, mali melomani w różnym wieku oglądający przedstawienie w pozycji horyzontalnej, jeśli taką chęć wyrazili. Mam ogromną nadzieję, że mali widzowie, goszczący w Warszawskiej Operze Kameralnej, mogli również pozwolić sobie na odrobinę luzu, przy odbiorze opery w jej murach.
Mama Krysi lat 5,5