Niejako na fali pozytywnego odbioru „Alicji w krainie czarów” w Teatrze Roma zdecydowałam się na zakup biletów na późniejszą ich produkcję dla dzieci i młodzieży „Księgę dżungli”. Córka na audiobooku odsłuchała powieść bezpośrednio przed przedstawieniem, natomiast ja bazowała na zawodnej niestety pamięci dzieciństwa.
Najbardziej utkwiła mi w pamięci bogata, pomysłowa i ruchoma momentami scenografia, przedstawiająca w zależności od kontekstu, albo miejską, albo zupełnie tradycyjną dżunglę. Jestem również pod dużym wrażeniem nowoczesnych – bardzo młodzieżowych wręcz – kostiumów dostosowanych do rodzaju i charakteru postaci, aczkolwiek w przypadku kotowatych i psowatych nie znający książki widz mógł mieć problemy z rozróżnieniem poszczególnych gatunków. Ukłonem pod adresem dorosłych widzów pod każdym względem – nie tylko stroju – jest postać białego tygrysa.
Z tłem i kostiumami korespondują rekwizyty nadające zwierzętom cechy konkretnej nacji ludzkiej – nie do pomylenia z żadną inna grupą etniczną. To przykład, jak prostym, codziennym rzeczą można nadać nowe znaczenie i właściwości a przekaz będzie czytelny dla wszystkich.
Jako, że mój wzrok na przedstawieniu otrzymał dużo sympatycznych bodźców, tak nieco odmiennie miało miała się rzeczy z innymi zmysłami. Jeśli chodzi o muzykę i piosenki zdecydowanie lepiej mi się słuchało na tej samej widowni „ Alicji w krainie czarów” i tydzień wcześniej również Alicji – pod drugiej stronie lustra tym razem – w innym teatrze. Koncepcja muzyczna wydała mi się niespójna. Być może ma to związek ze scenariuszem – jak dla mnie poruszającym nie tylko kwestie przygód małego chłopca wśród zwierząt i drzew, ale problemów bardziej przyziemnych, jak obowiązki szkolne, a także wymagań stawianych przez rodziców oraz współczesnych – pułapek informatyzacji, złego dotyku.
Rozumiejąc chęć przemycenia treści edukacyjnych przez Autorów uważam, że został to zrobione momentami zbyt dosłownie, nieco na siłę i w zbyt dużej ilości w stosunku do ram spektaklu oraz głównej fabuły. Przyznaję, że po przedstawieniu miałam spory mętlik w głowie jakie inscenizacja miała nieść z sobą przesłanie, poza przybliżeniem powieści Kiplinga.
Niemniej jednak zachęcam do wybrania się na przedstawienie – raczej ze starszymi dziećmi, tudzież bardziej wyrobionymi teatralnie, aby mieć własne zdanie na temat inscenizacji.
Mama Krysi 5,5 roku