Warszawa

Wzruszająco, ciepło i dowcipnie – w stylu retro

Wzruszająco, ciepło i dowcipnie – w stylu retro

W czasie spektaklu moja siedmioletnia córka wielokrotnie wybuchała śmiechem (znak, że dobrze się bawiła), kilkakrotnie popłynęły jej łzy (to wynik wzruszenia) i niemal przez cały czas wydawała się być wpatrzona w to, co działo się na scenie (wyraz zainteresowania). Dodam, że po powrocie podśpiewywała sobie, wprawiając mnie w zdumienie, że zapamiętała... Przyznam też, że ja razem z nią.


Już po usłyszeniu fragmentu pierwszej piosenki „Przeznaczenie, przeznaczenie” poczułam, że przyjście na spektakl to dobry wybór. Choć przecież historia rozpoczyna się od sytuacji smutnej (przypomnę, że oto ginie w wypadku mama Basi, udaje się jej wyszeptać przed śmiercią pewne nazwisko i adres, pod który dobrzy ludzie mają pomóc córeczce się dostać) to opowieść o losach Basi (zarówno książkowa, jak i sceniczna) pełna jest ciepła, entuzjazmu, pochwały życia a najbardziej wiary w moc międzyludzkich więzi. Kolejne perypetie, sploty wydarzeń, bliskie relacje, olbrzymia dawka humoru – wszystko w stylu retro (wiernie oddane czasy przedwojenne). Piosenki – tak samo jak cały spektakl - czasem melancholijne, poruszające, innym razem wesołe, biesiadne, roztańczone. Ponieważ to musical – stanowiły bardzo ważny element i wplecione w akcję, pozwalały ją aktorom śpiewająco kontynuować.  


Pewnie większość osób pamięta, że Basia zamieszkuje u kolejnych osób, kolejne osoby mierzą się z własnymi uczuciami do tej rezolutnej kilkulatki... Doktorostwo Budziszowie, nie opływający, niestety, w dostatki aktorzy – Antoni Walicki i Szot, następnie literat Stanisław Olszowski, który „padł ofiarą” pomyłki zajmując miejsce Stanisławy Olszańskiej (potem zajmując miejsce u jej boku – w roli męża), sympatyczna, usprawiedliwiająca się wciąż podeszłym wiekiem babcia Tańska, służba – wszyscy biorą udział w „awanturze” i szczerze kochają Basię.  Ba, stają się ważni również dla siebie nawzajem, spotykając na obiadkach u babci Tańskiej. A w drugiej części, gdy mała Basia stała się 15-letnią panienką dołącza jeszcze jedna ważna osoba – odnaleziony tata – badacz i uczestnik wyprawy do Ekwadoru, który nie tylko odzyskuje pamięć, ale i własną córkę. Odchodzi natomiast Walicki – reżyser nie boi się pokazać sceny jego śmierci – smutnej, wzruszającej, poruszającej struny bliskości, związanej ze stratą, ale przecież i zyskaniem przyjaźni. To tu moja córka płakała, a Basia z Szotem przy łóżku przyjaciela śpiewali „Zasnął, teraz będzie spał”. Smutno było również  babci Tańskiej - dowiedziawszy się o chorobie Antoniego wspominała w pieśni „Mówiłam mu” o tym, że mógł nosić trykoty jesienią, ciepło się odziewać, nosić wełniane galoty...


Mimo tego, że sztuka jest długa (około 2 godzin), ani przez moment nie pomyślałyśmy z córką o jej końcu, wciągała, poruszała, śmieszyła, wzruszała. Dekoracje oszczędne – najbardziej potrzebne do wyposażenia pomieszczeń sprzęty dopełnione sprzętami „ekranowymi” pochodzącymi z animacji (tylna ściana salonu, sufit). W trakcie zmiany dekoracji na ekranie zasłaniającym całą scenę pojawiały się retro zdjęcia – uwiecznione na nich fragmenty zapowiadały to,  co za chwilę miało nastąpić. Filmowych animacji było zresztą więcej – oto, między innymi,  jedzie pociąg, pod którym zginie mama Basi, a potem którym będzie podróżować dziewczynka w poszukiwaniu opiekunów, oto szumi morze, nad którym Basia próbuje znaleźć klucz do pamięci odzyskanego taty... Ta nowoczesność pasowała, czyniła spektakl ciekawym. Na scenie grały z dorosłymi aktorami autentyczne Basie  - dziewczynki – wnoszące dziecięcość (a potem wdzięk 15-latki), świeżość, prawdziwość.


To spektakl dla całej rodziny, zgodzę się, że familijny. Zdecydowanie nie zabierałabym nań młodszych przedszkolaków, raczej to musical dla uczniów, którym nie tylko łatwiej będzie odczytywać różne dowcipne zawirowania, łączyć zbiegi okoliczności, ale i przyjąć konieczność przemijania. Zapadający w serca nie tylko przez sentyment do zapamiętanych z własnego dzieciństwa losów Basi Bzowskiej, ale i poprzez wzruszająco skonstruowaną opowieść – adaptację książki Kornela Makuszyńskiego. Pozostały nam naprawdę dobre wrażenia i ... płyta z piosenkami ze spektaklu.

 

 

Mama Anna

 

Przeczytaj również

Polecamy

Więcej z działu: Wiadomości lokalne

Warto zobaczyć