Cofnijmy się w czasie, żeby odkryć trochę ściśle tajnych faktów na temat tego animowanego hitu!
SEKRET NUMER JEDEN… NA POCZĄTKU TYTUŁ FILMU MIAŁ BRZMIEĆ ZUPEŁNIE INACZEJ!
– Kiedy zacząłem pracować nad „Królem Lwem”, bajka miała nosić tytuł „Król dżungli” – ujawnia producent filmu Don Hahn. – To miała być metafora dla alegorycznej opowieści o tym, że życie to dżungla, a Simba musi nauczyć się w niej egzystować. Tylko że w naszej historii nie było żadnej dżungli; wszystko dzieje się na sawannie. Rozważaliśmy też tytuł „Król zwierząt”, co miało więcej sensu, bo lew jest przecież królem zwierząt – ale ten pomysł też odrzuciliśmy, bo chcieliśmy się skupić na prostej historii o królu lwów. Wtedy pomyśleliśmy o nazwie „Król Lew”. W końcu jest to opowieść o dzieciaku, który bardzo chce być królem, ale jego wujek wrabia go w morderstwo, więc chłopak dorasta w dziczy, ale w końcu musi wrócić, żeby odzyskać tron. To jest cała historia, cała opowiada o królu lwie, więc nazwa się przyjęła.
SEKRET NUMER DWA… LWIA SKAŁA ZOSTAŁA STWORZONA W BURBANK!
– Pojechaliśmy do Kenii, żeby zebrać materiały na temat tamtejszych zwierząt i krajobrazu – wyjaśnia jeden z reżyserów „Króla Lwa” Roger Allers. – Nie mieliśmy dużo czasu na szkicowanie w trakcie wyprawy, bo zwierzęta są bardzo szybkie, ale zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, wczuliśmy się w krajobraz i pogodę. Lwia Ziemia w filmie jest modelowana na bazie wielu różnych fragmentów Kenii. Pewne rzeczy przenieśliśmy z krajobrazu w okolicach dystryktu Samburu, ale czerpaliśmy też inspirację z wielu innych źródeł. Ludzie często doszukują się pierwowzoru Lwiej Skały w kenijskim krajobrazie i mówią: „Lwia Skała jest wzorowana na tej górze, o tutaj”. Ale się mylą. Akurat Lwią Skałę wymyślił artysta w Burbank.
SEKRET NUMER TRZY… ZAZU MIAŁ WYGLĄDAĆ ZUPEŁNIE INACZEJ!
– Na wczesnym etapie produkcji filmu Zazu był małym ptakiem o szpiczastym dziobku – ujawnia Roger Allers. – Nie pamiętam dokładnie, jakiego gatunku, ale po naszej wyprawie badawczej do Kenii zdecydowaliśmy się zmienić go w coś zupełnie innego. Podczas pobytu w Afryce wszędzie widzieliśmy te wspaniałe dzioborożce, które miały w sobie tak dużo charakteru. Ich zadarte do góry, masywne dzioby świadczyły o wyniosłości, a cudowne pierzaste nogi wyglądały tak, jakby ptaki nosiły spodnie od pidżamy. Dzioborożce były takie zabawnie i miały tyle charyzmy, że zrozumieliśmy, iż Zazu będzie musiał być jednym z nich. To naprawdę dodało mu charakteru.
SEKRET NUMER CZTERY… PRZERABIANIE FILMU NA 3D TRWAŁO AŻ DZIEWIĘĆ MIESIĘCY!
– Kiedy usłyszałem, że „Król Lew” ma zostać przerobiony na 3D, nie byłem pewien, czy w ogóle da się to zrobić – zdradza producent Don Hahn. – Ale rezultat mnie powalił. To wygląda fantastycznie! Generalnie cały proces trwał około dziewięciu miesięcy. Przez pierwsze trzy przygotowywaliśmy i testowaliśmy ujęcia, a potem nastąpiło sześć miesięcy właściwej pracy nad produkcją.
SEKRET NUMER PIĘĆ… ZESPÓŁ KREATYWNY SPROWADZIŁ DO STUDIA PRAWDZIWE LWY, ŻEBY ANIMATORZY MOGLI RYSOWAĆ JE Z BLISKA!
– Kiedy Walt Disney pracował nad „Bambi”, sprowadził do studia filmowego wiele leśnych zwierząt, żeby przeanalizować ich zachowania – ujawnia jeden z reżyserów „Króla Lwa” Rob Minkoff. – Artyści mogli zobaczyć zwierzęta z bliska i mogli obserwować ich ruchy. To był wspaniały sposób na studiowanie dzikich zwierząt i zainspirował nas do sprowadzenia żywych lwów wraz z potomstwem do studia przy realizacji „Króla Lwa”. Pomógł nam w tym słynny zoolog Jim Fowler. To było bardzo ekscytujące i pouczające doświadczenie dla wszystkich animatorów pracujących nad filmem.
SEKRET NUMER SZEŚĆ… RAFIKI MIAŁ SIĘ ZACHOWYWAĆ ZUPEŁNIE INACZEJ!
– Rafiki, którego oglądacie w ukończonym filmie, bardzo różni się od tego opisanego w scenariuszu – przyznaje Roger Allers. – Początkowo Rafiki miał być statecznym doradcą króla, prawdziwym mędrcem, więc do dubbingowania tej postaci zatrudniliśmy bardzo poważnego i dystyngowanego aktora Roberta Guillaume'a. Ale kiedy doszło do podkładania głosu, bohater zdążył już przejść kompletną przemianę. Wymyśliliśmy, że Rafiki będzie raczej takim szalonym mnichem-pustelnikiem, zabawnym, szurniętym i trochę mistycznym, a jego mądrość będzie się przejawiała tylko od czasu do czasu i to w dość nietypowy sposób. Robert nie na to się pisał, ale podszedł do sprawy bardzo profesjonalnie, więc spędziliśmy pierwszą sesję nagraniową, starając się odnaleźć głos i śmiech dla Rafikiego. Robert zrobił to po mistrzowsku, a reszta jest już historią.
SEKRET NUMER SIEDEM… NATHAN LANE I ERNIE SABELLA (w oryginalnej wersji językowej podkładają głosy pod Timona i Pumbę – przyp. tłum.) POCZĄTKOWO STARALI SIĘ O ROLE HIEN!
– Proces castingu do „Króla Lwa” był wyjątkowo długi i zawiły – wyjaśnia Rob Minkoff. – Ale jeden z największych sukcesów stanowiło dobranie głosów do Timona i Pumby. W 1992 roku, podczas realizacji „Króla Lwa” Nathan Lane i Ernie Sabella występowali na Broadwayu w musicalu „Faceci i laleczki”. Obaj pojawili się na przesłuchaniu do „Króla Lwa” w tym samym czasie, wpadli na siebie w lobby i odkryli, że obaj starają się o role hien, więc poprosili dyrektora castingu, by pozwolił im na wspólny występ. Byli przezabawni, ale jakoś nie pasowali nam do hien. Wtedy pomyśleliśmy: „A może damy im role Timona i Pumby?”.To był strzał w dziesiątkę!
SEKRET NUMER OSIEM… PIOSENKI „HAKUNA MATATA” NIE BYŁO W ORYGINALNYM SCENARIUSZU
– Na początkowym etapie produkcji mieliśmy w filmie utwór pod tytułem „He’s Got It All Worked Out” – ujawnia Rob Minkoff. – Była to zabawna piosenka o jedzeniu robaków, która miała podkreślić to, że gdy Simba spotyka Timona i Pumbę, przestaje być lwem, rezygnuje ze swoich lwich zwyczajów i zaczyna zupełnie nowe życie z dala od domu. Ale nie udało nam się przekonać wszystkich, że cała piosenka tylko o jedzeniu robaków to dobry pomysł. Niedługo później z Afryki powrócił zespół badawczy i to oni podsunęli nam zwrot „Hakuna Matata”. Wspomnieliśmy o tym na spotkaniu z Timem Rice'em, a wtedy on powiedział: „Hmm… Hakuna Matata. To trochę jak Bibbidi-bobbidi-boo”. I tak narodziła się piosenka!
SEKRET NUMER DZIEWIĘĆ… JEDEN Z GESTÓW PUMBY ZOSTAŁ ZAINSPIROWANY PRZEZ ŻONĘ ANIMATORA
– Kiedy pracowałem nad „Królem Lwem” moja żona była w ciąży z naszym pierwszym dzieckiem – wyjaśnia animator Tony Bancroft. – Łatwo zauważyć, że kobiety w ciąży lubią się głaskać po brzuchach. Dzięki temu czują się lepiej, to je uspokaja. Obserwowałem jak moja żona głaszcze się po brzuchu i pomyślałem, że to mógłby być taki zabawny element zachowania Pumby, skoro i tak jest wielkim grubym kolesiem. Obejrzyjcie scenę, w której Pumba leży na trawie i wpatruje się w gwiazdy, a zobaczycie, jak wykonuje ten gest. Animowałem tę scenę i Pumba głaszcze swój brzuszek delikatnie jak kobieta w ciąży. Kazałem mu to zrobić, bo to wydawało mi się takie naturalne. Ten gest sprawia, że bohater jest bardziej ludzki.
SEKRET NUMER DZIESIĘĆ… PRODUCENCI CHCIELI ZATRUDNIĆ DO ROLI HIEN SŁYNNY DUET KOMIKÓW CHEECHA I CHONGA
– Naprawdę ciężko nam było znaleźć odpowiednie głosy dla hien – ujawnia Rob Minkoff. – Gary Trousdale, jeden z reżyserów „Pięknej i Bestii”, pomógł nam na wczesnym etapie projektu i stworzył cały storyboard dla hien, tak jakby były grane przez komików Cheecha i Chonga. To było przezabawne, ale Cheech i Chong nie pracowali akurat razem w tamtym czasie, więc wiedzieliśmy, że nie uda nam się zatrudnić tej pary. Mniej więcej w tym samym czasie usłyszeliśmy, że Whoopi Goldberg jest zainteresowana filmem, a kiedy zapytaliśmy ją, czy chciałaby podkładać głos pod hienę, powiedziała „Jasne, świetnie”. Więc wzięliśmy Cheecha i Whoopi zamiast Cheecha i Chonga!