Wydawało się, że a teatrze widzieliśmy już wszystko. Rozmaite formy mieszały się na przestrzeni lat, a ostatnio odkrywany na nowo teatr dla dzieci już miał mnie niczym nowym nie zaskoczyć. Ale na festiwalu "Sztuka Szuka Malucha", na który wybrałam się z moją 4 letnia córką - trafiłyśmy na teatr z Niemiec i przedstawienie pt. "Nero".
I niespodzianka! Coś zupełnie nowego - nie tylko dla niej, ale dla mnie również, a przecież o teatrach, sztukach i metodach angażowania widza wydawało się, że wiem prawie wszystko. "Nero" to całkowita odmienność, kompletnie nowe podejście do tematu światła (chociaż tytuł na przekór skłania bardziej do myślenia o ciemności). Nawet najmłodsi odbiorcy byli zafascynowani i chociaż prawie całe pomieszczenie było zaciemnione - żadne dziecko nawet nie zapłakało.
Aktorzy na zmianę, bardzo płynnie i spokojnie prowadzili światło dużych lamp po czarnych ścianach, oddalając je i przybliżając. Następnie okazało się, że mają na sobie cekinowe stroje, które w zestawieniu z latarkami rzucały na ściany piękną paletę kolorów oraz rozproszonych płomyków. Idę o zakład, że w tym momencie nawet dorośli mogli przypomnieć sobie swoje pierwsze zachwyty dotyczące fajerwerków czy światła przechodzącego przez pryzmat. Zdecydowanie było na co popatrzeć.
Wyjątkowo dobrze dobrana była również muzyka, która sprawiała wrażenie spokojnej, ale w pełni angażowała nasze zmysły i pozwalała na poznawanie światła z zupełnie innej niż dotychczas strony.
Teatry eksperymentalne mają to do siebie, że nie zawsze trafiają w gust małego widza. Dorośli je przygotowujący czasami niesłusznie zakładają, że dziecko odbierze daną porcje sztuki w zamierzony sposób. Tymczasem nie zawsze da się to dobrze przewidzieć. Tutaj pomimo ciężkiego tematu zmierzenia się z ciemnością....i światłem - dla nawet niespełna 2 latków było to wyjątkowe przeżycie i można było tylko z radością obserwować otwarte z ciekawości i zachwytu buzie. Polecam!
mama Karinki
Fot. Centrum Sztuki Dziecka