Kiedy nadchodzi wiosna, wszystko budzi się do życia. Roślinność zachwyca nas wachlarzem barw, a my coraz więcej czasu spędzamy na świeżym powietrzu. Niektórzy w tym czasie zajmują się swoimi ogrodami. Ale nie każdy ma swój kawałek zieleni. Ale to nie znaczy, że nie może mieć swojego ogrodu! To właśnie na warsztatach „Rok z Linneą – Wiosna”, odbywających się w ramach cyklu spotkań „Zamek z książek” powstały przepiękne kolorowe aranżacje, które okazały się wielką inspiracją dla najmłodszych ogrodników.
Moi chłopcy uwielbiają rośliny, więc gdy usłyszeli ode mnie o warsztatach projektowania ogrodów w poznańskim Zamku, to bez wahania zgodzili się w nich uczestniczyć. Dodatkowo, całe spotkanie inspirowane było książką „Rok z Linneą” autrostwa Christiny Björk, więc z wielkim zaciekawieniem wybraliśmy się na te zajęcia. I ani przez chwilę nie żałowaliśmy swojej decyzji, bo warsztaty okazały się niesamowicie ciekawe!
Dzieci zgromadziły się w specjalnej sali plastycznej w gmachu zamku i przy wspólnym stole zasiadły z rodzicami. Na początku zapoznały się z panią Magdą Garczarczyk (ogrodniczką miejską, specjalistką od twórczego zazieleniania niewielkich przestrzeni), która prowadziła warsztaty. Ta bardzo sympatyczna osoba przeczytała fragment książki i wspólnie porozmawiała na temat ogrodu i skojarzeń z nim związanych.
Później nastąpiła najważniejsza część warsztatów, czyli projektowanie własnych ogródków. Każde dziecko otrzymało dużą metalową puszkę, którą wypełniało według swojego uznania. Na początku trzeba było zasiać nasiona (wybór był naprawdę spory – mnóstwo rodzajów kwiatów, a także warzyw!). Następnie każdy projektant musiał zaaranżować swoją przestrzeń. Wybierać można było do woli z przygotowanych pomocy takich jak np: kamyczki, kolorowy ryż, słomki, gałązki, mech, gliniane figurki i kostki, strażnicy ogrodu ;-) i kolorowe taśmy. W zawrotnym tempie zaczęły powstawać alejki, hamaczki, płotki i inne niezwykłe konstrukcje. Puszki nabrały kolorów, ozdobione zostały chorągiewkami i wstążkami.
Dzieci wzajemnie wymieniały się potrzebnymi dodatkami i wspólnymi siłami tworzyły swoje ogródki. To było naprawdę duże wyzwanie, ale niezwykle kreatywne. Atmosfera była bardzo fajna, panie we wszystkim pomagały, a dzieci... całe swoje serducha wkładały w pracę. Moi chłopcy byli bardzo zaangażowani i po wszystkim z wielką dumą opuszczali salę zamkową.
I choć warsztaty się skończyły to nie skończyła się ogrodowa przygoda. Po pewnym czasie nasiona wykiełkowały, sprawiając, że ogródki stały się jeszcze okazalsze. Poza tym w dalszym ciągu można obserwować zmiany w nich zachodzące i cieszyć się ich pięknem. Moje dzieci do teraz wspominają warsztaty i cały czas dbają o stworzone przez siebie projekty. A ja jestem dumna, że mam w domu takich miłośników przyrody :-)
mama Ania