Muszę przyznać, że na przedstawienie włoskiego teatru pt: "The Wolf Game" wybierałam się z moją córeczką z pewną obawą, w końcu miała iść do teatru po raz pierwszy. Kino okazało się dla niej zbyt głośne, więc przygotowałam się wewnętrznie, że być może i spektakl będzie trzeba w połowie opuścić. Jednak jak szybko okazało - zupełnie niepotrzebnie się martwiłam :)
Przedstawienie przygotowane zostało w bardzo przemyślany sposób, kładąc silny nacisk na dziecięcą dedukcję. Dzieci w mig orientowały się o co chodzi, mimo tego, iż aktorzy nie wypowiedzieli przed całą sztukę ani jednego słowa! To odpowiednia mimika, gesty, symbolika rekwizytów oraz bardzo oszczędna, ale nierozpraszająca scenografia w zupełności wystarczyły, aby nawet 3-letnie szkraby szybko się w niej odnalazły.
Sztuka nie nudzi, a wręcz zaskakuje. Utrzymana w stylu retro muzyka nie jest nachalna, a tylko stanowi tło do rozgrywającej się akcji. Powtarzalność zachowań zaś sprawia, że dzieci nie gubią wątku, a nawet jeśli pokazuje negatywne emocje np. strach lub złość (warto tu dodać, że cały spektakl ma uczyć dzieci jak panować na emocjami, zwłaszcza gniewem) to odbywa się to bardzo subtelnie.
Bywa, że podczas sztuki lub filmu dziecko łatwo może się czegoś przestraszyć . Tutaj twórcy jednak dobrze wiedzieli jak umiejętnie wprowadzić na scenę elementy negatywne tak, aby żadne z dzieci nie chciało biegiem opuszczać sali. Genialna, wyważona i stonowana porcja dobrego teatru dla małego widza. Oby więcej takich propozycji :)
mama Karinki
Fot. Jakub Wittchen