Kilka lat temu, razem ze swoimi uczniami z kółka teatralnego, wybrałam się na premierę spektaklu „ Złodziej Czasu”. Po przestawieniu spotkaliśmy się z autorem książki, scenariusza i jednocześnie reżyserem sztuki p. Waldemarem Wolańskim. Po sześciu latach pozostało mi wspomnienie bardzo ciekawej rozmowy i wzruszenie, które towarzyszyło mi podczas oglądania przejmującej historii o walce z czasem…
W tę niedzielę na to widowisko zabrałam swojego synka. W progu powitał nas kolorowy i uśmiechnięty Arlekin, który na szczudłach przechadzał się wśród widzów i ściskał dziecięce łapki:-)
Już od pierwszych chwil po odsłonięciu kurtyny poczuliśmy magię tej wciągającej opowieści o Złodzieju, który kradnie nam to, co mamy najcenniejsze – nasz czas…
„ A wydawać się nieraz mogło,
że to wszystko się stało przed chwilą.
Stary kufer był piękną walizką,
Babcia była młodziutką dziewczyną,
Ale tutaj się coś wydarzyło.
Zniknął czas,który zegar odmierzał.
Ktoś go ukradł, podstępnie zamienił
Tak, by nikt się o tym nie dowiedział”.
Chłopiec, główny bohater i narrator tej historii, opowiada o walce, jaką podjął z okrutnym wrogiem po to, by uratować swojego chorego dziadka.
To właśnie od dziadka malec po raz pierwszy usłyszał o kimś, kto kradnie nam czas, zabiera cenne chwile i nie pozwala ich odzyskać.
Jest to piękna baśń, są tu magiczne przedmioty, walka dobrego ze złem, szczęśliwe zakończenie…, ale jest to też punkt wyjścia do naszych rozmów z dziećmi. O tym, że można złodzieja czasu trochę oszukać np. podczas czytania książek, ale, że można mu się też całkiem poddać, oddając swoje wszystkie wolne chwile telewizji lub komputerowi.
Wiele jest tutaj tematów do refleksji, wiele powodów do ważnych rozmów np. o tym, dlaczego Złodziej Czasu stał się zły, jak na niego podziała samotność i brak miłości…
My długo rozmawialiśmy o chorobie dziadka i o tym, że każdy z nas ma swój czas, który kiedyś się kończy… Tym bardziej, że historię chłopca i Złodzieja Czasu poznajemy po upływie wielu lat, „ kiedy zegarmistrz już ukradł, co swoje”, bo babci i dziadka już nie ma na świecie.
Dużo w tej sztuce mądrych wątków, a jeszcze mądrzejsze jest przesłanie, by dawać siebie innym i w ten sposób pokonać złodzieja czasu… Bo szczęście przychodzi tylko wtedy, gdy się z kimś dzieli swój czas…
„Ale jedno można zrobić,
Można swój czas ofiarować,
Komuś, kto za nami tęskni,
Kto do serca nasz czas schowa.”
Piękna muzyka, niezwykła, mroczna scenografia, wspaniała gra aktorska – to ogromne atuty tego magicznego przedstawienia.
A jeszcze czekały nas wyjątkowe atrakcje - Niedziela z Arlekinem to zwiedzanie teatru, spotkania z aktorami, warsztaty z zakresu animacji lalką itd. To wyjątkowa okazja do doświadczenia tego, co zwykle jest niedostępne dla widza…
Po spektaklu mogliśmy zatem zajrzeć w zakamarki teatru i po raz pierwszy w życiu znaleźliśmy się za kulisami. To wspaniałe uczucie stać na scenie, przechadzać się pomiędzy dekoracjami i słuchać cudownych, gawędziarskich opowieści aktorów. Byliśmy również w magazynie, obejrzeliśmy marionetki, a nawet poznaliśmy różne rodzaje lalek np. kukły, pacynki, jawajki, marionetki (marionetki poruszane za pomocą nici, marionetki sycylijskie), lalki stolikowe itd. Dowiedzieliśmy się, że aktorzy przygotowują spektakl ponad miesiąc, ale ich próby odbywają się od rana do późnego wieczoru. Za to uwielbiają swoją pracę i cieszą się, kiedy dzieciom podoba się przedstawienie:-) A aktorów w Arlekinie mamy fantastycznych – po pierwsze ciekawych, dowcipnych, z pięknymi głosami, ale też niezwykle utalentowanych – w naszym teatrze aktorzy grają marionetkami na bardzo, bardzo długich niciach. To nasz powód do dumy! Ostatnio przeczytałam nawet,że elementy lalek np. dłonie w najnowszym przedstawieniu „ O diable i cyruliku” zostały wydrukowane w technologii 3D.
Na koniec zaserwowano nam prawdziwy deser- zwiedziliśmy Galerię, w której mogliśmy obejrzeć maski teatralne. I to nie tylko mogliśmy je zobaczyć, ale przymierzyć,dotknąć, zrobić sobie w nich zdjęcie. To była wspaniała zabawa!
Na pewno nie daliśmy ukraść tych chwil Złodziejowi Czasu, spędziliśmy je wspólnie, bawiąc się po prostu fantastycznie! Nie zmarnowaliśmy danego nam czasu, lecz wykorzystaliśmy go, będąc razem, ciesząc się ze swojej obecności, a także z możliwości obejrzenia pięknej sztuki i z tego, że udało nam się zajrzeć za kulisy…:-)
Anita Woszczyk, mama czteroletniego Kajtka i ośmiomiesięcznej Kornelki