Kocia Szajka miała być szajką przestępczą, ale nic z tego nie wyszło. Zbrodnicza działalność wymaga zbyt wiele, no cóż… wszystkiego. A nasi bohaterowie zdecydowanie wolą typowe, kocie aktywności składające się z leżenia, jedzenia, a czasem nawet oglądania telewizji. Jedynie ich szef, Komandos, który kiedyś należał do kocich oddziałów specjalnych, wykazuje wzmożoną wolę działania w imię prawa lub bezprawia, w sumie bez różnicy. Jednak i on, po kilku nieudanych próbach przekształcenia swej załogi w oddział rzezimieszków, musiał pogodzić się z faktem, że nie ma takiej mocy, która zmieni kocią naturę. Chyba że jest to śledź, ale tylko czasem i tylko na chwilę. Wobec tego szajka najpierw przybrała status klubu dyskusyjnego, rozprawiającego się z kryminalnymi zawiłościami telewizyjnych zbrodni, by w ostateczności stanąć u boku cieszyńskiej policji i pomóc stróżom prawa w rozwikłaniu niejednej zagadki.
W najnowszej, ósmej części serii zatytułowanej Kocia Szajka i zaginione bajki, ekipa wyjątkowo nie ma żadnej zagadki do rozwiązania. Przynajmniej na początku opowieści, kiedy to mogą wylegiwać się beztrosko przed telewizorem, śledząc z uwagą kolejny odcinek przygód ich ulubionego psiego bohatera - Reksia. Jedynie Morfeusz zdaje się być jakiś nieswój, zwłaszcza gdy na ekranie pojawia się kot Marceli, rudy kompan łaciatego bohatera. I choć to zdaje się nieprawdopodobne, okazuje się, że narysowany kocur jest ojcem napisanego Morfeusza. W końcu, jak głoszą słowa autorki: Jeśli ktoś, na przykład człowiek albo kot, jest dobrze opowiedziany albo narysowany, staje się prawdziwy.
Kocia Szajka wyrusza do Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku - Białej, by poznać historię Marcelego i jego twórców. A tam, nie może być inaczej, wpadają na ślady bezczelnej kradzieży, na skutek której kolekcja filmów o Reksiu staje się szczuplejsza o dziewięć tytułów. Kto i w jaki sposób wyniósł z zamkniętego magazynu unikatowe taśmy? Czas rozpocząć kolejne śledztwo.
Kryminalne powieści Agaty Romaniuk dla młodych czytelników urzekają lekkością narracji i humorem. Sam wątek kryminalny jest nieskomplikowany, a przestępcy są tak kreowani, by nie budzić grozy. Czasem nawet budzą naszą sympatię i współczucie, a ich pobudki okazują się mocno nietypowe. Koci bohaterowie są wyraziści, tworzeni z dbałością o charakterystyczne cechy, powiedzonka, upodobania, a nawet stylizacje językowe. Zresztą ludzcy także, bo nie można pominąć udziału nieodzownych stróży prawa: komisarza Ludwika Psoty i młodszej aspirantki Walerki Koczy. Dzięki tej ludzko - kociej współpracy obywatela Cieszyna, a w późniejszych tomach także innych miejsc, mogą spać bezpiecznie.
Ciekawostką są także mapki umieszczone na końcu każdego tomu i prezentujące miejsca akcji, które są prawdziwe i do których można się udać, by poczuć się jak jeden z bohaterów książki. Wspaniały pomysł na rozbudzenie zapału do literacko - krajoznawczych podróży.