Warszawa

Jak zostać szpiegiem i nie zwariować?

Recenzja książki:

Szkoła szpiegów. W tajnej służbie

Szkoła szpiegów. W tajnej służbie

Stuart Gibbs
od 9 do 12 lat
PATRONAT

Jak zostać szpiegiem i nie zwariować?

Kto z nas chociaż raz, podczas oglądania przygód Jamesa Bonda, nie zapragnął rzucić wszystkiego i… stać się szpiegiem? Brać udział w fantastycznych, tajnych (a jakże!) misjach, pracować w konspiracji, działając zgodnie z prawem lub pod prąd? Myślę, że znalazłaby się całkiem spora liczba śmiałków gotowych na zmianę, nie tylko swoich przyzwyczajeń, ale i nawet całego życia.

 

 

Być jak James Bond 

 

Nic dziwnego więc, że seria stworzona przez Stuarta Gibbsa cieszy się taką popularnością wśród czytelników nie tylko młodszych, ale i starszych. Świat stworzony przez autora pozwala nam w naturalny i fascynujący sposób przenieść się na chwilę w realia CIA, gdzie przyjaciel może okazać się wrogiem i na odwrót. I gdzie nie wszystko jest tym, czym się wydaje.   

 

Ale może zacznijmy od początku. Kiedy poznajemy Bena ma on 13 lat i jest pozornie zwykłym nastolatkiem, który wyróżnia się na tle rówieśników jedynie lepszymi zdolnościami matematycznymi - na pierwszy rzut oka nic wielkiego, prawda? No, może kiedy widzimy, że Ben bez namysłu potrafi odpowiedzieć ile to jest 98 251 razy 147, zyskujemy do niego trochę więcej szacunku… jednak od samego początku pojawia się poczucie, że raczej mamy do czynienia z sympatycznym, inteligentnym, ale jednak dosyć normalnym nastolatkiem. 

 

Wszystko na opak - jak przestać być Flemingiem? 

 

Niespodziewane przybycie wysłannika CIA -  Alexandra Hale’a, którego złożoną tożsamość czytelnik będzie miał przyjemność poznawać przez wszystkie części serii, wywraca dotychczasowe życie bohatera do góry nogami. Od momentu, w którym Ben otrzymuje ściśle tajne powołanie do Akademii Szpiegowskiej CIA, poprzez pakowanie się w pośpiechu aż po dotarcie do murów szkoły - mija dosłownie kilka chwil. Choć może i Ben nie wygląda jak klasyczny przykład szpiega, skuteczna perswazja Alexandra zasiewa w nim ziarenko nadziei, że oto bierze udział w czymś nie tylko niezwykłym, ale przede wszystkim w czymś co bezpośrednio wynika z niego samego - z jego umiejętności, atutów i wyjątkowej osobowości. 

 

 

Benjamin Ripley już od samego początku, gdy tylko przekracza mury Akademii Szpiegostwa CIA (oficjalnie działającej jako Akademia dla Uzdolnionej Młodzieży im. św. Smithsena), przekonuje się, że wszystko to, o czym do tej pory marzył myśląc o byciu szpiegiem, to jedynie fantazja wyrastająca na gruncie przygód Jamesa Bonda stworzonych w wyobraźni Iana Fleminga. Nie bez powodu wśród adeptów szkoły ukuło się powiedzenie: “nie bądź Flemingiem”. O różnicach pomiędzy prawdziwym życiem szpiega, a tym wykreowanym w świecie literatury i filmu, Ben przekonuje się bardzo szybko. I boleśnie. Niespodziewany angaż, sława, która zaczyna wyprzedzać dokonania bohatera, a także zadania, które co chwilę weryfikują jego umiejętności, wprawiają w konsternację i zadziwienie nie tylko samego zainteresowanego, ale i czytelnika. Czy aby nie mamy tutaj do czynienia z jakąś misterną intrygą na wyższym szczeblu?

 

Śledząc losy Bena, jednego możecie się spodziewać na pewno! Przez wszystkie części serii poczucie “o co tutaj naprawdę chodzi?” będzie Wam nieustannie towarzyszyć. Nic dziwnego, wszak mamy do czynienia z Akademią Szpiegostwa CIA, która przecież - jak na prawdziwych szpiegów przystało - szkolona jest do walki z wrogami. A tych w świecie stworzonym przez Stuarta Gibbsa nie brakuje. Jak szybko się przekonacie, jednym z poważniejszych i najbardziej nieprzewidywalnych przeciwników, który stanie na drodzę bohatera będzie tajna organizacja PAJĄK, której pragnienie szerzenia chaosu i anarchii nie jeden raz postawi Bena przed trudnymi decyzjami nie tylko natury szpiegowskiej, ale i życiowej. 

 

 

Siła tkwi w przyjaźni, nawet tej najbardziej nietypowej 

 

Oprócz pełnych napięcia i szybkiej akcji wątków, w których zagrożone jest nierzadko bezpieczeństwo, ale i nawet życie najważniejszych osób w Państwie (nie mówiąc już o wizji wysadzenia w powietrze całego stanu Kolorado!), narracja Szkoły Szpiegów dotyka kwestii zupełnie zwyczajnych, relacyjnych jak na przykład przyjaźń czy pierwsza miłość. Choć początkowe chwile w Akademii nie należą do najłatwiejszych i Ben boryka się, w pierwszych momentach, raczej z odrzuceniem niż sympatią, jego sytuacja stopniowo się zmienia. I tak jak to życiu bywa (zwłaszcza w życiu nastolatka) czasem będzie musiał mierzyć się z rozczarowaniem czy zdradą, innym razem będzie zyskiwał uznanie tam, gdzie wydawałoby się to niemożliwe. Z pewnością ciekawym wątkiem jest relacja Bena z Ericą Hale - superspieżką, której umiejętności, osobowość i życie fascynują i przerażają bohatera jednocześnie. “Królowa lodu” jak mawiają o niej adepci Szkoły Szpiegów jest wierną, choć nieco niedostępną towarzyszką Bena. Szkolona od swych najmłodszych lat (od 3 roku życia rozbraja bomby, za to nie potrafi jeździć na nartach), pochodząca z wielopokoleniowej linii szpiegów (córka Alexandra, wnuczka słynnego Cyrusa), inteligentna, szybka i skuteczna, a jednocześnie niewidoczna dla wroga  - Erica Hale nie jeden raz ratuje Bena z opresji, choć trzeba przyznać, że również i nasz główny bohater wielokrotnie potrafi zasłużyć na jej uznanie. Wartość przyjaźni - to zdecydowanie siła, która stanowi pomoc w chwilach, kiedy wszystko zdaje się zmierzać ku zagładzie. Dzięki wspólnemu działaniu, nierzadko udaje się uratować nie tylko losy świata, ale i własne życie. 

 

 

Śledząc losy Benjamina Ripley’a, doświadczając różnych okoliczności przyrody i miejsc (akcja tomów rozgrywa się i w zimie, i w lecie, w szkole i poza jej murami), widzimy w jaki sposób bohater radzi sobie z nowymi wyzwaniami - można byłoby powiedzieć “coraz lepiej”, a jednocześnie zachowując w sobie cały czas ten sam stały rys niedoskonałego chłopaka. Kogoś, kto wydawałoby się, zupełnie nie pasuje nam do roli superszpiega. W każdym tomie przekonujemy się, że o sukcesie przesądza czasem wiele złożonych czynników, a istotnym elementem jest przede wszystkim umiejętność podejmowania ryzyka i próbowania, nawet jeśli sytuacja wydaje się przerastać możliwości adeptów szpiegostwa. Jak pokazuje przykład Bena i jego przyjaciół: zawsze można zrobić coś, nawet jeśli z pozoru jest to pozbawione głębszego sensu lub oderwane od standardowej procedury działania szpiega. Jak się potem okazuje - właśnie te niepozorne kroki są kluczem do przetrwania czy rozstrzygnięcia losów toczącej się misji.

 

Na salonach 

 

Również w najnowszym tomie: “Szkoła szpiegów w tajnej służbie” Stuart Gibbs nie zwalnia tempa - akcja przenosi się kolejny raz poza mury Akademii i wrzuca bohatera w wielki świat Białego Domu, gdzie trudno rozpoznać kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Nie jest to jednak jedyna trudność, z którą zetknie się Ben. Sprytne działania PAJĄKA tworzą metaforyczne, potężne oko cyklonu, pełne chaosu i zamętu, w którym na próbę zostanie wystawiona niejedna relacja, tożsamość, a także prawdomówność. Czy Ben zaprzedał swoją duszę obozowi wroga? Czy Erica i Cyrus przejdą próbę siły rodzinnych więzi? Kim jest tajemnicza kobieta, której przeszłość łączy się z historią Alexandra? Obaw i wątpliwości w tym tomie odnajdziecie całe mnóstwo, a wartka akcja nie pozwoli Wam ani na chwilę oderwać się od lektury. Plastyczny opis wnętrza Białego Domu sprawi, że będziecie mieć możliwość na chwilę przenieść się tam, gdzie nie każdemu jest dane przebywać. 

 

 

Uniwersum stworzone przez Stuarta Gibbsa to połączenie szpiegowskiej przygody z normalnością i codziennością problemów z jakimi mierzą się nastolatkowie. To próba pokazania, że można osiągać wielkie rzeczy, nawet jeśli nie jest się superbohaterem, ani nie ma się wielkich umiejętności. Wreszcie - to pokazanie cennych wartości. Nawet jeśli jest się superszpiegiem życie przynosi różne wyzwania, w których spryt czy szybkość nie zawsze są na pierwszym miejscu. Nawet najlepiej wyszkolony szpieg nie dałby sobie rady bez przyjaciół i wsparcia - każdy ma do zaproponowania coś niepowtarzalnego i unikalnego, coś co czasem jest właśnie tym brakującym elementem w układance, pozwalającym utworzyć całość - doprowadzić misję do końca. 



 

Przeczytaj również

Polecamy

Inne recenzje

Opowieść wigilijna w malarskiej interpretacji Józefa Wilkonia

Kto obudził niedźwiedzia?

Recenzje CzasDzieci.pl
Opowieść wigilijna w malarskiej interpretacji Józefa Wilkonia
... czytaj więcej »

Warto zobaczyć