Mam jedno marzenie, które odradza się we mnie za każdym razem, gdy spotykam się z bohaterami powieści Arthura Conana Doyle’a - chciałbym być równie błyskotliwy i przenikliwy co Sherlock. Jego zdolność dedukcji budzi we mnie zarówno zachwyt jak i zazdrość. Po prawdzie, nie dorównuję nawet Watsonowi… ale skoro o doktorze Johnie Watsonie mowa, to w Psie Baskerville’ów ma on swój wielki moment, bo w pojedynkę próbuje rozwikłać zagadkę przerażającego widmowego psa, prześladującego członków rodu Baskerville. Czy to oznacza, że nie spotkamy w tej historii detektywa z Baker Street? Wręcz przeciwnie, ale o tym - sza!
Jedno z dzieł umieszczonych na liście stu książek XX wieku według dziennika “Le Monde” powraca w wersji nieco skróconej tak, by mogli po nie sięgnąć również młodsi czytelnicy. Warto ich z nim zapoznać, bo pomimo ponad stu lat od publikacji, kompletnie się nie zestarzało, a to niezwykle trudna sztuka. Ostrzegam - wciąga! I może wypuścić dopiero po skończonej lekturze.
Tata Paweł