Jest takie znane powiedzonko - z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Czy to zdanie jest prawdziwe? To pewnie zależy od tego jaka rodzina i jakie zdjęcie…na pewno nie sprawdzi się ono jednak w odniesieniu do Rodziny Miziołków.
Nie spodziewajcie się jednak wyidealizowanej opowieści, w której relacje międzyludzkie przychodzą z ogromną łatwością, a konflikt w przestrzeni ogniska domowego nie istnieje. O nie! Bohaterowie książki serwują nam cały wachlarz różnorodnych emocji, a wszystko to przepuszczane jest przez osobisty pryzmat Kaszydła, środkowej córki państwa Miziołków.
I choć z pewnością większość z Was zna tą sympatyczną rodzinę, trzeba koniecznie zaznaczyć, że znany z wcześniejszej części Miziołek jest teraz maturzystą, Kaszydło jest nastolatką, a najmłodsza z latorośli - Mały Potwór to dziecięcy geniusz. Wspomnijmy, że rodzice również zaliczają swoje wzloty, upadki i życiowe eksperymenty, które nie jeden raz wywołają uśmiech na Waszej twarzy.
Ogromną wartością książki jest poczucie bycia wciągniętym i przygarniętym przez rodzinną, ciepłą i bliską atmosferę jaka panuje w domu Miziołków. Czytając o wszystkich perypetiach, opisywanych w poszczególnych dniach przez Kaszydło, niejednokrotnie pojawia się uśmiech, a zaraz po nim spokój wypływający z faktu, że niezależnie od okoliczności, cokolwiek by się działo - ta rodzina może na siebie liczyć.
Czy nie jest to pragnienie każdego z nas?