Warszawa

Każdy potrzebuje niewidzialnego reżysera, czyli słów kilka o książce "Kury z grubej rury"

Recenzja książki:

Kury z grubej rury

Kury z grubej rury

Justyna Bednarek
Nika Jaworowska-Duchlińska (Ilustr.)
od 6 do 8 lat
PATRONAT

Każdy potrzebuje niewidzialnego reżysera, czyli słów kilka o książce "Kury z grubej rury"

Większość rodziców z pewnością przechodziła przez etap dorastania dzieci pod tytułem: ”Chciałbym mieć zwierzątko”. W zależności od wieku dzieci, ich zaangażowania oraz wielu innych czynników, mniej lub bardziej pragniemy adoptować odpowiedniego pupila.

 

Często jest to pies lub kot. Dla tych niewymagających – rybki, a dla lubiących większe wrażenia – jaszczurka bądź wąż. Mamy jednak opowieść dla tych, którzy  nie boją się mocnych wrażeń i marzą o zwierzątku idealnym! Na myśli mamy… kury!

 

Kury z grubej rury, czyli jak adoptować Brahmę?

 

Najlepsze historie zawsze zaczynają się wielką miłością! W tym przypadku jest nie inaczej! Pani Ogórek spotyka Pana Ogórka, a następnie ich życie staje się pasmem szalonych, acz szczęśliwych wydarzeń! Mijają lata i małżonkowie doczekują się trójki potomstwa. Niestety ich 6 letni syn Wojtek nie najlepiej radzi sobie w kontaktach z rówieśnikami. Jedno staje się pewne – Wojtek potrzebuje przyjaciela! Pada więc złota rada wychowawczyni: „Drodzy rodzice, sprawcie dziecku zwierzaka”! Początkowo sceptyczna mama, nie zdaje sobie nawet sprawy, że kilka dni później, dzięki pewnemu zabiegowi okoliczności sprawi synowi czwórkę najwspanialszych towarzyszek!

 

Bowiem, nieco dalej na pewnej farmie, pewna indyczka zamarzyła o posiadaniu potomstwa. Było to jednak niemożliwe, ponieważ w jej gospodarstwie brakowało Pana indyka… Tak więc rezolutna Malwina (bo tak na imię indyczce) „pożyczyła” 4 jajka od kurzych przyjaciółek. Kiedy jednak upragnione potomstwo się pojawiło, Malwina zabrała je z farmy, prosto do starej grubej rury nieopodal i tam urządziła im znakomity dom.

 

Czas płynie jednak nieubłaganie i kurki musiały zacząć samodzielne życie…

Jak los połączył te dwie historie? No właśnie…

 

 

Kim jest niewidzialny reżyser?

 

To pytanie, na które każdy z nas może odpowiedzieć inaczej i zdecydowanie każdy będzie miał rację. Jedni nazwą go przeznaczeniem, inni losem, a jeszcze kolejni ślepym trafem. Niektórym z pewnością spodoba się nazwa niewidzialny reżyser, a jeszcze inni nazwą go Bogiem. Każda interpretacja jest w porządku. Najważniejsze jest to, że tak naprawdę każdy z nas potrzebuje w swoim życiu takiego przewodnika, który czasem nieco pomoże, gdy pojawią się wątpliwości. Czasem wystarczy przecież mały znak z nieba lub (jak ktoś woli) z chmury, żebyśmy podjęli tę decyzję, która zmieni nasze życie.

 

Tak właśnie jest w historii Justyny Bednarek. Znakomicie pokazuje nam ona, że czasem, aby osiągnąć tę pełnię szczęścia wystarczy przypadek. Odpowiednie zgranie się w jednym czasie dwóch pozornie różnych sytuacji może poprowadzić do czegoś wspaniałego. Czasem należy dać życiu po prostu płynąć tak jak nas kieruje, a odrobina wiary zdziała cuda.

 

 

Jak walczyć z samotnością?

 

Nie chciałabym jednak, aby czytelnicy pomyśleli, że jest to książka jedynie o zwariowanej adopcji kur i przeznaczeniu. Tak naprawdę sprowadza się ona do ogromnie ważnego problemu, czyli samotności wśród dzieci. Punktem wyjścia historii jest brak znajomych i problemy w nawiązywaniu kontaktów u 6-letniego Wojtka. Chłopiec jako jeden z nielicznych nie jest zapraszany na urodziny znajomych i bardzo często chodzi przygnębiony. Czasem, aby nieco zmienić taką sytuację potrzeba odrobiny wsparcia oraz impulsu, który obudzi dziecko z marazmu. Justyna Bednarek w nieco przewrotny sposób pokazuje jakie czynniki w takich sytuacjach pomagają. Robi to delikatnie, nic nie narzucając, tak aby czytelnik ani przez chwilę nie czuł się niekomfortowo, ale jednak uświadomił sobie podsuwane rozwiązanie!

 

 

Przez kury do serca!

 

To co ogromnie ważne w tej opowieści to także język, który serwuje nam autorka. Brak tu wszelkich patetycznych słów i zdań, które mogłyby znużyć młodego czytelnika. Od samego początku wychwycimy jednak zabawę słowami i mrugnięcia okiem. I tak na przykład: mama Ogórkowa pracuje w firmie zwianej ze słodyczami, która nazywa się Mendel (żadnych skojarzeń ;)), wszyscy bohaterowie mają prawdziwie ogrodnicze nazwiska, a rozszyfrowanie czym jest składnik K poprawi humor niejednemu dziecku oraz dorosłemu. Zdecydowanie historia ogromnie też spodoba się amatorom wszelkich zwierząt, gdyż nie brakuje tu naprawdę znakomitych opisów ras. Dzieci po tej lekturze staną się prawdziwymi specjalistami!

 

Całość wyśmienicie dopełniają ilustracje Niki Jaworowskiej-Duchlińskiej, która mistrzowsko oddała charakter powieści oraz jej bohaterów. Dzięki tej znakomitej kresce Augusta, Hildegarda, Belka i Żaneta niemal opuszczają karty książki i wręcz czujemy ich kurzą obecność gdzieś w pobliżu!

 

 

Ogromnie polecam!  

Przeczytaj również

Polecamy

Warto zobaczyć