Warszawa

Recenzja książki:

Wakacje grzecznego psa

Wakacje grzecznego psa

Katarzyna Terechowicz
Wojciech Cesarz
...
od 5 do 10 lat
PATRONAT

Z perspektywy czworonoga

Chociaż psi los nie zawsze jest do pozazdroszczenia, to ten będący udziałem Wintera – alaskana malamuta – bohatera Wakacji grzecznego psa, bawi do łez. Opowiedziane z perspektywy czworonoga wakacyjne przygody są świetną okazją do śmiechu. Opowiedziane po raz trzeci (również w poprzednich częściach - Pamiętniku grzecznego psa i Nowych przygodach grzecznego psa) za każdym razem wciągają, przykuwają uwagę celnością obserwacji i dowcipem.


Cała rodzina Wintera – Henryk, który może zbyt często przemawia o dyscyplinie i dobrym zachowaniu, jego żona Hanka i dwójka dzieci – Alek i Julka – budzą sympatię. Nie można też przy opisie familijnych powiązań zapomnieć o drugim czworonogu, choć mniejszym i mającym charakterek: o kumplu Wintera – Rudym. A sam Winter u jednych budzi sympatię (zazwyczaj), u innych zaś strach, samą chociażby posturą i nieokiełznanymi działaniami (choć sam zwykł myśleć o sobie jako o bardzo grzecznym, mądrym i rozsądnym psie),  wynikającymi po prostu z psiej natury.


Winterowi właściwie było wszystko jedno dokąd pojedzie na wakacje, ale już członkom jego rodziny – zdecydowanie nie. Owocem owych przepychanek i sprzecznych wyjazdowych potrzeb okazały się nieprzewidziane utrudnienia związane z wynajmowanymi hotelami, zmiany, przeprowadzki z jednego miejsca na drugie... To Winter przyczynił się do zgorszenia i nerwowości wypoczywających w pensjonacie Sielanka gości: to zasłynął utarciem nosa panu w spodenkach – bezczelnie wyrzucającemu śmieci w lesie, to pilnując koguta sprawił, że rodzina po raz kolejny musiała opuścić miejsce wypoczynku – z hotelu Tatarak przenosząc się do zamczyska nad jeziorem. Po powrocie do domu Winterowi było może trochę bardziej nudno, zwłaszcza że wyjechali Julia z Alkiem, ale poradził sobie i z tym.

 

Dalszy ciąg jego przygód to rowerowa wpadka Henryka (z opresji czyli z rąk policjantów wybawił go, oczywiście, nasz grzeczny bohater), wątpliwa znajomość z Tutką, Lilką, Tosią i Funią – yorkami – ulubieńcami przyjaciół Henryka i Hanki, wyprawa na piknik w towarzystwie Taza (który podobno przy Winterze zupełnie zmienia osobowość i to wcale nie na lepsze), odwiedziny (i ich skutki) w harcerskim obozie, na który pojechali Alek i Julka. Aż wreszcie przyszedł czas na kolejny wyjazd – traperską wyprawę w góry (i związane z tym nowe tarapaty). Po powrocie z górskich ostępów do rodzinnego grona dołączył kot Marianek (przez pewien czas wydawał się być Marianką), no bo jak tu małą, bezbronną istotkę zostawić w środku pustkowia? Może to temat na kolejną opowieść... Czekamy.


Książka wciągnie wielbicieli posiadaczy czterech łap, ale i wszystkich innych czytelników, którzy lubią szczerze się pośmiać i z dystansem popatrzeć na własny gatunek. Ciepła, sympatyczna książka z przymrużeniem oka – i przyjemnie napisana, i ciekawie zilustrowana. Czyta się jednym tchem, a z twarzy nie schodzi uśmiech...

 

Mama Anna

 

Anna Kossowska-Lubowicka

 

Przeczytaj również

Polecamy

Inne recenzje

Opowieść wigilijna w malarskiej interpretacji Józefa Wilkonia

Kto obudził niedźwiedzia?

Recenzje CzasDzieci.pl
Opowieść wigilijna w malarskiej interpretacji Józefa Wilkonia
... czytaj więcej »

Warto zobaczyć