Gdzie najlepiej myśli się o piratach, jeśli nie nad morzem? Nie dziwcie się zatem, że Myślanki o piratach przejechały z nami pół Polski, by ukazać się po raz pierwszy oczom mego syna w pewnej małej nadmorskiej miejscowości. Wiedziałam, że z mnóstwem tubylczych atrakcji ciężko będzie wygrać. Tej niewielkiej książeczce się to jednak udało.
Cóż, znacie mężczyznę, który w swych szczenięcych latach nie chciał choć przez chwilę zostać dzielnym i niezłomnym kapitanem pirackiego żaglowca? Mój syn chciałby i jak się okazało – nie tylko on, bo do rozwiązywania zadań przyłączył się nasz nadmorski sąsiad, rówieśnik Starszego (5 lat). Robili to więc jednocześnie na dwie, a w zasadzie to na cztery ręce i całkiem sprawnie sobie z tym radzili. Może tylko pisząc o "rozwiązywaniu zadań" trochę niewłaściwie się wyraziłam, bo w pirackich myślankach trudno się doszukiwać szkolnych, szablonowych zadań. To przede wszystkim prace twórcze – pobudzające dziecięcą wyobraźnię. Możemy tu kolorować, dorysowywać, tworzyć, zmieniać, budować własne nazwy, powiedzonka czy całe opowieści. Niektóre zadania – wychodzące poza obszar książeczki – można wykorzystywać wielokrotnie, dzięki czemu, choć pozycja wydaje się niepozorna, dajemy dziecku kreatywne zajęcie na długie godziny.
PS. Wiecie, jak wygląda bałwan morski? Zupełnie jak ten śniegowy, tyle, że jest niebieski! Chwyćcie książkę w dłoń, a może i Wy czegoś ciekawego dopatrzycie się w pracach swych dzieci.
mama MałGośka