Warszawa

Recenzja książki:

Wieloryb

Wieloryb

Renata Piątkowska
Marcin Bruchnalski (Ilustr.)
od 4 do 6 lat
PATRONAT

Wieloryb - może brzmieć dumnie!

Uwaga, to nie jest książka przyrodnicza! To pełna ciepła, humoru opowieść o Julce - dziewczynce, która borykała się z własną tuszą. Dzięki przyjaźnie nastawionym do niej osobom – chociażby rodzinie (w tym wcale nie atrakcyjnej cioci o imieniu Zyta, będącej jednocześnie uosobieniem zadowolenia z siebie, dobrego humoru i pogody ducha), przyjaciółce Agacie (wymyślony przez nią wierszyk w pamiętniku zrobił na Julce duże wrażenie - „Na górze róże, na dole dęby, kto ci dokuczy, dostanie w zęby”), również nauczycielce - nabierała powoli dystansu do własnego wyglądu.

 

Często jednak napotykała na ograniczenia i drwiny, bądź „ciche komentarze”, które wyraźnie słyszała (np. trenera w stadninie). I wcale nie było jej do śmiechu! W wyzwiskach przodował Witek, kolega z klasy – to on używał nazwy „wieloryb”, by ośmieszyć koleżankę, to on ranił ją niewybrednymi żartami na temat jej wyglądu.

Dziewczynka nie mogła też realizować swych marzeń – nie przyjęto jej do zespołu Jarzębinki, bo tam potrzebowano „małych i chudych jak komary”... Julcia dokładnie wiedziała (i słyszała nieustannie) jak wygląda, a jednak słodycze, smakołyki, obiadki podsuwane pod babcię kusiły bardzo... Nawet wymarzonego psa, którego dostała na urodziny nazwała ... Baton.


Okazało się, że właściwie można by się śmiać z każdego – Witek, gdy stracił 2 zęby seplenił jak dzidziuś, a obiekt westchnień Julci - Filip, poznany na basenie – przekręcał literki w słowach. Czyż jednak chodzi o to, by piętnować inność, słabości, pomyłki, by wytykać sarkastycznie niedoskonałości?!


Bo przecież Julka sama dorosła do decyzji o zrzuceniu kilku kilogramów, z radością mogła dopinać na ostatni guzik ulubiony pomarańczowy sweter i robić fikołki (o czym wcześniej nie mogło być mowy). Pomógł jej w tym kurs tańca zaproponowany przez ciocię Zytę – co prawda w parze z Jankiem wyglądała jak „miotła oparta o beczkę”, ale jakie to ma znaczenie, skoro wielka ciocia Zyta z wąsem nad wargą obtańcowywała zasuszonego pana Tadeusza i wszyscy świetnie się bawili.


Książka porusza jakże powszechny w grupach rówieśniczych „zwyczaj” wyśmiewania się z tych, którzy są inni, może grubsi, może mniej sprawni. I chociaż Julka wydawała się być z zewnątrz odporna, miewała niesamowite pomysły (uwielbiała, na przykład, z Agatą sypać cukier z balkonu na przechodniów) i czasem nawet udawało jej się skierować celną ripostę – słowa i rysunki Witka bardzo ją dotykały, a własne doświadczenia ograniczeń – powodowały, że nie mogła zrealizować marzeń. Bo kto chciałby być wielorybem? Chociaż, przecież wieloryby ... potrafią pięknie śpiewać, to im syreny zawdzięczają swe legendy – to właściwie przesłanie, które mówi o tym, że w każdym jest coś pięknego, niezależnie od wyglądu. I że można siebie polubić i dokonać zmiany!


To książka, którą czyta się jednym tchem – mądra, dowcipna, celna w spostrzeganiu świata „innych”. Ucząca tolerancji i również lubienia siebie. Dla tych „innych” ku „pokrzepieniu serc”, a dla szydzących z „inności” - ku zastanowieniu. Dla wszystkich pozostałych – do przyjemnego przeczytania.
 

 

mama Anna

 

Przeczytaj również

Polecamy

Inne recenzje

Opowieść wigilijna w malarskiej interpretacji Józefa Wilkonia

Kto obudził niedźwiedzia?

Recenzje CzasDzieci.pl
Opowieść wigilijna w malarskiej interpretacji Józefa Wilkonia
... czytaj więcej »

Warto zobaczyć