Innowacyjna, oryginalna okładka z ruchomym, trójwymiarowym obrazkiem, który hipnotyzuje swym widokiem i dzieci, i dorosłych: - niepowtarzalny pomysł fabularny nawiązujący do zarówno do klasycznych powieści o przyjaźni dziecka i zwierzęcia, jak i do legend o wilkołakach oraz do współczesnych filmów akcji, thrillerów; - początek trzyczęściowego cyklu, książka ciekawa literacko (inspiracje u Dahla, Gaimana, Kinga), atrakcyjna i wciągająca, zabawna i straszna zarazem, zachęca do samodzielnego czytania (zwłaszcza chłopców), nadaje się też do wspólnej lektury z dorosłymi.
Cena: 29.90zł
Podkradł się korytarzem do przykuchennej komórki i otworzył drzwi, wpuszczając światło księżyca. Ogród był od niego tak jasny, że Nat widział wszystko jak za dnia.
Płaczliwe dźwięki nagle ucichły. W rogu przy maszynie coś się poruszyło.
– Woody? – wydusił z siebie Nat chrapliwym głosem; w ustach czuł nieznośną suchość. – No chodź, chodź.
Rozległo się szuranie, jakby ktoś ciągnął szmatkę, ale to, co wyłoniło się z ciemności, zupełnie nie przypominało psa. Natowi całkiem zaschło w gardle.
Przed nim stał owinięty w czerwony koc Woody’ego chłopiec. Chłopiec mniej więcej w wieku Nata. Patrzyli na siebie.
– Ki... kim... kim jesteś? – wyjąkał Nat. – I gdzie mój pies?
Chłopak pokręcił głową, pociągając nosem. Nat zauważył, że nie ma na sobie chyba niczego prócz koca. Jego oczy zrobiły się tak okrągłe, że omal nie wyskoczyły z orbit.
– A... słuchaj, przepraszam, ale gdzie jest Woody i... Hej! Dlaczego ty jesteś goły?
Gdy tylko wymówił te słowa, w jego umyśle coś zaskoczyło. Uważnie przyjrzał się przybyszowi i zauważył, że jego policzki są zapuchnięte od płaczu. W jego oczach było coś dziwnego. Miały niezwykły złotobrązowy kolor. W mroku sprawiały wrażenie, jakby świeciły.
„Nieee – pomyślał zupełnie zdezorientowany Nat. – Przecież to niemożliwe... no nie?”
– Czy... czy ty jesteś tym, kim myślę? – wybełkotał.
Chłopiec wciąż tylko patrzył oczyma migoczącymi złotym blaskiem.
W głowie Nata zalęgła się samolubna myśl: właśnie gdy doczekał się wymarzonego psa, przytrafiło mu się coś takiego!
W końcu chłopak przemówił łamiącym się, poważnym głosem, który brzmiał, jakby nie był używany zbyt często.
– Możesz... nazywać mnie Woody – powiedział cicho. – Ale nie jestem... psem.
Nogi Nata odmówiły posłuszeństwa. Chłopiec osunął się na podłogę. Tego było za wiele. (…) Przybysz też usiadł, wycierając oczy o róg koca w paski.
Nagle Nat pacnął się mocno w twarz: PLASK! Chłopiec podskoczył i spojrzał na Nata z niepokojem.
– Po co... to zrobiłeś? – spytał, a jego ciekawość powstrzymała łzy.
– Bo śnię – powiedział Nat, kręcąc głową. – To jest to. Na pewno! Odbiło mi przez światło księżyca! Naprawdę wciąż jestem w łóżku, a ty nadal jesteś psem, więc dobranoc. – Wstał, by odejść.
Nagle dziwny chłopiec chwycił Nata za rękaw piżamy.
– Nie jestem psem – powtórzył.
Nat przełknął ślinę, starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzo jest przestraszony. Zerknął na rękę chłopca, wyczuwając wielką siłę. A jego paznokcie! Nat miał wrażenie, że niebezpiecznie przypominają pazury.
– To w takim razie czym jesteś? – spytał odważnie.
– Wilken – oświadczył chłopiec, cofając rękę. – Przemieniec.
Nat patrzył na niego z przerażeniem. Powróciło wspomnienie postaci ze snu.
– Wilkołak – wysapał, cofając się i szykując do ucieczki. Nie wiedział, czy zdoła odbiec, zanim chłopiec zmieni się w wilka i wyszarpie mu serce albo załatwi go w inny sposób typowy dla wilkołaków. Jakby czytając w myślach Nata, przybysz znów usiadł i z rozpaczą wsunął swą kudłatą głowę między dłonie.
Nat zawahał się. W tej dziwnej istocie było coś tak bliskiego, tak podobnego do Woody’ego, że chyba nie mogłaby zrobić mu krzywdy. Odkaszlnął, by zaznaczyć swoją obecność. Chłopiec podniósł głowę i smutnym wzrokiem spojrzał na Nata.
– W porządku – powiedział Nat, niemal do samego siebie. – Wilkołaki zmieniają się wilki w czasie pełni księżyca. Tak przynajmniej jest w książkach, które czytałem. Nigdy nie słyszałem o wilku zmieniającym się w chłopca.
Przybysz znów pokręcił głową.
– Nie wilkołak, wilken.
Ciekawość Nata zaczynała przezwyciężać jego lęk.
– Czyli, hm... rano zmieniasz się z powrotem? Tak jakby odwrotnie do wilkołaka?
Chłopiec zadygotał i skinął.
– Nic nie mogę poradzić... Nie wiem, kiedy się to stanie. (…) To mniej... skomplik... skomplik... łatwiej będzie, jak będę wilken. Ale muszę... cię ostrzec...
Oczy Nata zwęziły się, gdy sobie o czymś przypomniał.
– Heeej. Głaskałem cię po brzuchu!
Chłopiec pierwszy raz się uśmiechnął. Miał przyjazny, znajomy uśmiech, ale w świetle księżyca Nat zauważył też białe ostre zęby.
– Wciąż jestem Woody – powiedział chłopiec łagodnie. – Wciąż twój przyjaciel. Pomóż mi, proszę.