Porady naszych Ekspertów
Nieśmiałość 4-latka
Szanowna Pani Agnieszko,
na wstępie bardzo dziękuję, że zgodziła się Pani na wysłanie zapytania. Po zapoznaniu się z Pani profilem na stronie czasdzieci.pl zakładam, że jest Pani odpowiednia i kompetentną osobą do kontaktu w sprawie mojego synka.
Adaś ma 4 latka i obserwuję u niego zachowania, które mnie niepokoją. Część z nich bardzo pasuje mi do zespołu Aspergera jednak nie przejawia on wszystkich, typowych dla ZA zaburzeń. Synek, moim zdaniem, ma bardzo słabe umiejętności społeczne. Mam tu na myśli trudności z zawieraniem znajomości z rówieśnikami oraz w ich podtrzymaniu. Zdecydowanie jednak nie pasują do niego takie stwierdzenia jak brak empatii, nieumiejętność niewerbalnego uczenia się czy widzenia podtekstów. Uważam też, że jak na 4-latka ma bardzo dobre poczucie humoru, czyli potrafi rozróżniać i rozumieć podteksty. Jego zaburzenia polegają zatem głównie na nieumiejętności poruszania się wśród rówieśników. Poniżej opisze Pani pewne zachowania syna i proszę o ustosunkowanie się, czy moje obawy są słuszne, czy można podejrzewać u niego ZA. Ja sama nie potrafię określić granicy pomiędzy ZA a po prostu dzieckiem nieśmiałym. Wciąż się zastanawiam, czy jego zachowania mieszczą się w granicach typowych zachowań dzieci w jego wieku. A jeśli się nie mieszczą to czy świadczą o zaburzeniach czy może usposobieniu syna, a może nawet wyższej inteligencji, co zasugerowała pani psycholog z poradni psych. pedag. Im więcej się zastanawiam, tym mniej wiem, dlatego proszę Panią o pomoc. Wspomnę jeszcze, że przedstawiłam swoje obawy przedszkolance, którą uważam za dobrego pedagoga (jest naucz. Dyplomowanym i ma świetny kontakt z dziećmi, dzieci też bardzo ją lubią). Obiecała ona przyjrzeć się szczególnie synkowi i po kilku dniach wróciłyśmy do rozmowy. Wykluczyła ona ZA, stwierdziła, że jest po prostu grzecznym chłopcem, który nie lubi hałasu i zamieszania i woli spokojne zabawy. Druga opiekunka pracująca w grupie mojego syna stwierdziła, że synek jest poważniejszy niż inne dzieci, nie lubi głupich zabaw tylko bardziej przemyślane i że wszystkie inne dzieci w grupie są dla mojego synka zbyt dziecinne.
Przykłady zachowań Adasia, które dają mi do myślenia:
1. Na Adasia od zawsze mówiliśmy, że jest typem obserwatora. On zawsze musiał się przyjrzeć komuś lub czemuś zanim podjął jakiekolwiek działania. Np. jako ok. roczny maluszek gdy siedział w piaskownicy, nigdy się nie bawił tylko przyglądał innym dzieciom. Obserwował jak się bawią i zachowują. I tak wyglądały wyjścia na plac zabaw i do piaskownicy do wieku ok. 3 lat. Poza tym na placu zabaw Adaś zawsze chciał się bawić ze mną, nigdy z dziećmi. Jeżeli ja siadałam na ławce on siadał ze mną, rezygnował z zabawy. Tak czasami bywa nawet teraz kiedy ma 4 lata. Poza tym jego zabawy na placu wyglądały często inaczej niż zabawy innych dzieci. Jego zabawy są zawsze jakby bardziej przemyślane. Kiedy inne dzieci biegają, krzyczą, ganiają się, on woli np. bawić się w sklep (oczywiście ze mną). Wchodzi na jeden z tych drewnianych placów zabaw i jest sprzedającym, a ja u niego kupuje. Adaś jest zdecydowanie mniej dynamiczny niż inne dzieci w grupie lub na placu zabaw. Pamiętam jedną sytuację, kiedy poszłam z nim na plac zabaw i było tam dwóch chłopców z jego grupy przedszkolnej. Przywitał się, ale bawił się ze mną. Zachęcałam żeby dołączył i miałam wrażenie, że chciał, ale nie potrafił. Wydawał się wtedy bardzo zagubiony, taki rozerwany, bo chciał się z nimi bawić, ale nie miał odwagi podejść. Kiedy w końcu się zdecydował i pozbierał swoje zabawki, podszedł do nich, a oni właśnie gdzieś pobiegli. Adaś stanął w miejscu, nie pobiegł za nimi, nie podjął kolejnej próby wspólnej zabawy. Było mi go wtedy bardzo żal i nie wiedziałam, jak mu pomoc. Jedna z mam powiedziała do niego: "Adaś, biegnij za chłopakami", ale on został w miejscu. To było ok. wieku 3,5 lat. Co więcej, Adaś jako bardzo małe dziecko umiał się dzielić zabawkami. Gorzej było z nabyciem umiejętności walczenia o swoje. To zajęło mu cały rok w przedszkolu.
2. Adaptacja w przedszkolu zajęła synkowi cały rok. Adaś poszedł do przedszkola w wieku 3 lat i cały rok nie mógł się tam odnaleźć, dużo płakał. Przez cały rok jego pobyt w przedszkolu polegał na obserwowaniu zachowań innych dzieci. Często gdy go odprowadzałam widziałam, że zamiast iść do dzieci czy do zabawek, on wchodził do sali, stawał lub kucał i przyglądał się
dzieciom aż do momentu, gdy pani zapraszała dzieci na śniadanie (czyli ok. pół godziny). Przez pierwszy rok przedszkola Adaś nie miał żadnego kolegi, wspominał, że kogoś tam lubi, ale twierdził stanowczo, że nikt nie jest jego kolegą. Synek zawsze odmawiał udziału w zabawach w grupie, np. nigdy nie zagrał w przedszkolu w twistera, a często widziałam jak inne dzieci chętnie w tej zabawie uczestniczą.
3. Teraz Adaś jest w grupie czterolatków i jego pobyt w przedszkolu wygląda zdecydowanie lepiej, bo już nie płacze. Jednak jego umiejętności społeczne rozwinęły się w niewielkim stopniu. Od początku r.szk. Adaś ma kolegę w przedszkolu. Często o nim opowiada, że się bawią, razem idą na spacery. Jednak mam wrażenie, że ten kolega mu się "wymyka". Zawsze podpytuje go z kim się bawił w przedszkolu, w co i z kim szedł w parze na spacerze. Coraz częściej słyszę, że jego kolega szedł z jedną dziewczynką, a nie z nim. W opisie ZA wyczytałam, że dzieci maja trudności w podtrzymywaniu znajomości i mam wrażenie, że tak właśnie jest z moim synkiem. Ww kolega zaprosił synka na urodziny. Poszliśmy, a ja miałam dobrą okazję żeby trochę poobserwować. Adaś raczej bawił się sam, a jego kolega z wcześniej wspomnianą koleżanką. Kolega był też u nas i wtedy bawili się super, jednak nie było innych dzieci.
4. Na ogół, gdy odbieram synka z przedszkola zastaję go bawiącego się samotnie. Nigdy nie przebywa wśród innych chłopców, czasami siedzi przy stoliku z panią lub dziewczynkami. Gdy go odprowadzam na ogół szybko wychodzę, ale kilka razy zdarzyło mi się chwilę popatrzeć przez szybę i zauważyłam, że po wejściu na salę synek zachowuje się tak, jak wtedy, gdy był w trzylatkach. Jest jakby zagubiony, stoi w sali i się rozgląda, nie przyłącza się do innych chłopców. Nie wiem jak długo to trwa, bo idę do pracy, ale zdarzyło mi się obserwować takie zachowanie nawet ponad 10 minut. A przecież w Sali jest jego kolega, więc dziwi mnie, czemu do niego nie dołącza.
5. Adaś ma też koleżankę (córka mojej dobrej koleżanki). Kiedy Bianka do nas przyjeżdża dzieciaki świetnie razem się bawią i Adaś nie przejawia ww trudności. Ale Biankę zna już ok. dwa lata, więc jest to taki "zbadany grunt", zdążył się jej przyjrzeć i już wie, jak się zachować w jej towarzystwie (znów potwierdza się typ obserwatora).
6. Odkąd synek był takim większym dzidziusiem do wieku ok. 3,5 roku Adaś nie lubił mieć brudnych rąk. Nie bawił się w piaskownicy, nie chciał lepić ze mną ciasta, owoce jadł widelcem żeby mu się rączki nie kleiły, jak jadł coś z czekoladą to zawsze sprawdzał czy mu się nie pobrudziły i zaraz biegł do łazienki umyć rączki. W przedszkolu nie brał udziału w zajęciach lepienia z masy solnej. Dopiero gdy miał ok. 3,5 roku dał sobie wytłumaczyć, że ręce
można umyć.
7. Pojechaliśmy raz na plac zabaw w centrum handlowym w ramach nagrody za poprawę zachowania (w sierpniu br urodził się braciszek i Adaś przeszedł dość mocny kryzys i przez jakieś 2 miesiące był bardzo nieznośny). Okazało się, że plac został rozbudowany z niewielkiego na super wielki, ze zjeżdżalniami od samego sufitu, basenem piłek, trampoliną i wieloma super atrakcjami. Adaś czuł się tam bardzo zagubiony, wszędzie mnie ciągnął, bo bał się bawić sam (inne dzieci latały bez problemów). Na tym placu jakiś chłopczyk mu się przedstawił i zapytał o imię to synek udał, że nie słyszy. Ponadto była tam zabawka wymagająca wejścia na stołeczek. Wszystkie dzieci wskakiwały i się bawiły, a on stwierdził, że ten stołeczek jest "niestabilny" (słowo z ust syna) i ten stołeczek odstawił. Na trampolinę nie chciał wejść i pytał, co jest pod spodem (w domu ma trampolinę). Kiedy wracaliśmy z placu do domu zapytaliśmy czy mu się podobała nagroda, powiedział, że tak, ale tamten plac był lepszy. Wydaje mi się, że dziecku powinien bardziej podobać się większy, bardziej wyposażony i kolorowy plac niż taki mały jak był wcześniej. Sądzę, że chodzi tu bardziej o to, że synek źle się czuje w miejscach, które są mu nieznane, że nie potrafi odnaleźć się w nieznanym terenie. Na tym placu obserwowałam inne dzieci w wieku synka i wszystkie bawiły się bez problemów i bez rodziców.
8. Adaś uwielbia za to bawić się z dorosłymi. Ma on wujka, z którym ciągle robią psikusy, żartują, wygłupiają się. Kiedy jest z wujkiem jest zupełnie innym dzieckiem, beztroskim, wesoło rozkrzyczanym, takim typowym czterolatkiem. Myślę, że to właśnie od niego Adaś nabył fajne poczucie humoru. Nie potrafi jednak przełożyć tego i wykorzystać w relacjach z rówieśnikami. Nawet przedszkolanka stwierdziła, że z nim się fajnie żartuje, że ma dobre poczucie humoru, którego na ogół pozostałe dzieci nie rozumieją.
Podsumowując, po spędzeniu wielu godzin na rozmyślaniu, po rozmowach z mężem rodziną i paniami w przedszkolu, jestem bardziej skłonna wykluczyć ZA. Jestem jednak przekonana, że mój syn potrzebuje jakiegoś wsparcia, ale nie za bardzo wiem, jak mu pomoc. Nie wiem, jak go stymulować, żeby nabył lepsze umiejętności w kontaktach z rówieśnikami. Będę bardzo wdzięczna za wyrażenie Pani opinii jak i wskazówki do pracy z dzieckiem, a już teraz dziękuję za poświęcony czas.
Pedagog specjalny
Odpowiedź:
Dzień dobry,
moim zdaniem w przypadku Adasia nie ma wystarczających przesłanek, by myśleć o zespole Aspergera, a opisywane przez Panią objawy noszą raczej znamiona nieśmiałości.
Zespół Aspergera zaliczany jest do - co warto podkreślić - całościowych zaburzeń rozwoju. W swoim bardzo szczegółowym opisie niepokojących Panią zachowań nie wspomina Pani o innych objawach typowych dla syndromu Aspergera, takich jak: obsesyjne zainteresowania, połączone z ogromną wiedzą w danej dziedzinie (np. kosmos, motoryzacja itp.), udziwniony, "dorosły" sposób mówienia czy stereotypowe zachowania (np. trzepotanie dłońmi, wprawianie przedmiotów w ruch wirowy). Przeciwko ZA przemawiają również jego jak najbardziej prawidłowe i spontaniczne zachowania prezentowane w obecności osób, które zna i lubi (koleżanka, wujek). Z tych wszystkich powodów uważam, że nie należy iść w kierunku zaburzenia w rozwoju.
Natomiast jeśli chodzi o nieśmiałość to w różnym nasileniu i wieku, ale występuje ona u bardzo wielu dzieci. Nie pamiętam w tej chwili dokładnych szacunków, ale wydaje mi się, że liczba ta sięga ok. 40 %. Sporo dzieci, przy sprzyjających warunkach społecznych, z czasem wyrasta z nieśmiałości. Proszę pamiętać, że to wszystko, co nazywamy "normą rozwojową" to bardzo szerokie pojęcie. Na jego marginesie znajduje się to, co określa się mianem "zaburzenia rozwoju" i oznacza trwałe, raczej pogłębiające się z wiekiem problemy. Sporą część "normy" stanowią natomiast tzw. "trudności", których doświadcza niemalże każdy człowiek. Podstawowa różnica polega na tym, że o ile w zaburzenie się wrasta wraz z wiekiem coraz bardziej, o tyle "trudności" mogą minąć bez śladu, przy umiejętnym wsparciu.
Wskazała Pani bardzo interesującą cechę Adasia, pisząc o nim, że jest "dzieckiem- obserwatorem". To są bardzo ciekawe dzieci. Wiele osób odnajduje się o wiele bardziej w świecie przedmiotów niż ludzi. To jest zupełnie normalne i wygląda na to, że takie właśnie jest Pani starsze dziecko. Oznacza to, m.in., że raczej nigdy nie będzie tzw. duszą towarzystwa i że nie należy tego od niego oczekiwać. Oznacza to również wiele dobrych rzeczy, jak m.in. to, co już Pani sugerowano - wysoką inteligencję i analityczny umysł. Adaś, zwłaszcza jeśli wcześnie zaczął mówić, prawdopodobnie będzie bardzo dobrym uczniem w szkole. To częste u dzieci - obserwatorów. Są dobrymi konstruktorami, szybko - często same i przed pójściem do szkoły - uczą się czytać i pisać. Są staranne i dbają o estetykę i czystość. To cechy bardzo cenione w szkole, co ważne jest tu nie ze względu na stopnie, ale na wzmocnienie samooceny dziecka. Jeżeli chodzi o rozwój społeczny w grupie rówieśniczej, proszę pamiętać, że wpływ cech osobowościowych i ewentualnie występującej tu nieśmiałości, ma duże znaczenie. Przebieg rozwoju zabawy jest kilkuetapowy. Przeciętnie jest tak, że ok. 4 - 4,5 r.ż. znaczenia nabiera dla przedszkolaków zabawa tematyczna w grupie koleżeńskiej lub z jednym kolegą i staje się to ulubioną formą zabawy. Wcześniej dzieci bawią się spontanicznie raczej w zabawy samotne lub równoległe (w swoją zabawę obok innych dzieci) niż w grupie. U dzieci nieśmiałych taki proces przebiega wolniej. Proszę też nie dziwić się, że ulubiony kolega Adasia nie zawsze inicjuje zabawę, gdy ten pozostaje bierny. To typowe dla wieku, że uwaga dzieci cechuje się dużą przerzutnością i odpowiada na bodźce aktywizujące, czyli np. wołanie innego kolegi. Nie należy tego wiązać z odrzuceniem.
Z moich obserwacji wynika, że u dzieci obserwatorów przełom w spontanicznych zabawach i jakby większy luz, swoboda następuje ok. 6-7 r. ż. Sądzę, iż prognozować można, że wraz z pójściem do szkoły, po okresie adaptacyjnym, nastąpi gwałtowny wzrost na plus, zwłaszcza, jeśli zaprzyjaźni się z jakimś chłopcem w klasie. Kiedy to się uda, potem powinno już być dobrze. Te młodsze dzieci czasem mówią: "chciałem się z nimi bawić, ale nie wiedziałem jak". Być może Pani synek potrzebuje jeszcze czasu, a być może - tak jak Pani sugerowano - zabawy dzieci z przedszkola mu nie odpowiadają, gdyż intelektualnie potrzebuje już kogoś starszego.
Natomiast to, co Panią zaskoczyło na placu zabaw - brak entuzjazmu wobec chaosu i nadmiaru kolorów wynikać może z wrażliwości sensorycznej Pani syna. To cechy wrodzone, uwarunkowane konstytucjonalnie. Dziecko obserwator, które lubi być z boku, raczej lubi też ład i spokój. Nadmiar dźwięków, świateł, przedmiotów męczy je.
W kwestii podstawowych zaleceń dotyczących tego, co można robić teraz, to w mojej ocenie: przede wszystkim należy podążać za tym, jakie dziecko jest, a nie przeciwko temu. Nie oznacza to absolutnie stwierdzenia, iż "nie chcesz się bawić w przedszkolu, to nie musisz tam iść". Nic takiego, bez doświadczeń społecznych, mały nie ruszy do przodu. Chodzi mi o wyposażanie go w poczucie, że mama jest spokojna, wie, że on sobie da radę, że mama rozumie, że nie każdy musi być bardzo towarzyski, nie każdy ma taką naturę i że - generalnie mówiąc - z nim wszystko jest w porządku. Wykazano w wielu badaniach, że dzieci, które czerpią ze swoich rodziców otuchę, ich poczucie spokoju - lepiej sobie radzą w świecie społecznym. Lepszy jest komunikat: "to nic, że Ci się nie udało, może nawet kiedyś jeszcze się nie uda, ale jestem pewna, że przyjdzie dzień, w którym zrobisz to doskonale", niż: "boję się o Ciebie, jesteś taki samotny". Proszę się pilnować, by nigdy nie mówić o swoich niepokojach, kiedy Adaś to słyszy.
Proszę też jak najczęściej mówić mu, co umie i co może, a nie czego nie potrafi albo co powinien (np. bardziej się cieszyć, bardziej się otworzyć). Trzeba koniecznie uzbroić się w cierpliwość. To wszystko zajmie jeszcze sporo czasu. Nie wolno jednak zapomnieć, że każde dziecko doświadcza trudności i przy umiejętnym wsparciu dzieci z nich wyrastają. To umiejętne wsparcie to często właśnie nie podkreślanie problemu, a wyposażanie dziecka w poczucie, że mama jest pewna, iż ono sobie świetnie da radę. Może nie od razu, ale przyjdzie dzień, że będzie wszystko fajnie. Proszę dalej uważnie obserwować i interweniować, kiedy uzna Pani, że trzeba, ale przede wszystkim podążać za naturą dziecka. Wtedy będzie mogło być szczęśliwe, co niekoniecznie musi oznaczać dużą liczbę kolegów, albo przynajmniej nie teraz.
Serdecznie życzę Pani powodzenia
Agnieszka Sokołowska
Portal CzasDzieci.pl ma przyjemność współpracować z gronem ekspertów, jednak często problemy wymagają pilnej lub dodatkowej porady medycznej.
CzasDzieci.pl nie ponosi żadnych konsekwencji wynikających z zastosowania informacji zawartych w niniejszym serwisie.
Zalecamy bezpośredni kontakt ze specjalistą w celu konsultacji danego problemu.
Po zgłoszeniu pytania, zostanie ono po akceptacji redakcji umieszczone wraz z odpowiedzią konkretnego eksperta.
Komentarze