Porady naszych Ekspertów
Wyłudzanie rzeczy w szkole
Dzień dobry,
mój syn (jeszcze nie 6-letni) zaczął w tym roku naukę w szkole. Poszedł wcześniej, ale jest w klasie, gdzie wszystkie dzieci są właśnie z młodszego rocznika. Poza oczywiście normalnymi kłopotami w nowej sytuacji, które naprawdę są do przeskoczenia, jest jeden, moim zdaniem, poważny.
Problem pojawił się praktycznie w pierwszym tygodniu nauki. Niefortunnie trafił na kolegę, dla którego orężem stało się wykrzykiwanie "nie lubię cię" i padło na moje dziecko. Namawiał inne dzieci, żeby się z nim nie bawiły. Również przy nas, rodzicach, podbiegał i wykrzykiwał do mojego dziecka "nie lubię cię". Kolejnym krokiem kolegi był szantaż: "jak mi dasz to lub tamto, to będę cię lubił". I moje dziecko dawało, a to pieniążka lub jakieś inne przedmioty, dla syna ważne.
Kolega lubi też komentować wyrywanie komuś z ręki, powiedzmy zabawki: "znalezione nie kradzione". Kilka razy interweniowałam u nauczycielki, która okazała się niezwykle pomocna i sprawy wyjaśniała. No ale ileż można?
Ostatnim pomysłowym szantażem kolegi, który przelał czarę goryczy, było straszenie, że jeśli czegoś upatrzonego nie dostanie, to pójdzie do pani i powie, że mój syn go zbił. I znowu wygrał!
O ile nigdy nie nastawiam mojego dziecka negatywnie wobec nikogo, tym razem zaczęłam mu tłumaczyć, że kolega go wykorzystuje i żeby nic mu nie dawał. A najlepiej w ogóle, żeby na niego nie zwracał uwagi. Może i mało wychowawcze, ale pomyślałam dość!
I bomba wybuchła na spotkaniu z rodzicami. Ponownie usłyszeliśmy od niego: "daj mi to", na co moje dziecko, podbudowane moja obecnością wykrzyczało, że nie da mu już nic nigdy, że mama mu nie pozwala i że mama mówi, że go wykorzystuje! Słyszeli to chyba wszyscy, oczywiście z rodzicami małego naciągacza włącznie.
I teraz zastanawiam się, w jakiej pozycji sama się postawiłam. Widzę ogromną niechęć (chyba coś więcej niż niechęć) tamtych rodziców, pretensje wypisane na twarzy. Podejrzewam, że prędzej czy później dojdzie między nami do konfrontacji. I zastanawiam się, czy można w tej daleko posuniętej już sytuacji wysunąć argumenty, które do nich dotrą, a nie odbiją się na moim dziecku. Odbiją w sensie, co jeszcze chłopiec może wynieść z domu, żeby zastosować na moim dziecku. I na ile ja mogę sobie pozwolić, na jaki komentarz do obcego dziecka, jeśli przy mnie znowu będzie coś próbował wyciągnąć lub znowu wyskoczy z okrzykiem: "nie lubię cię"? Jest to dla mnie sytuacja tak mocno zaskakująca, że nie wiem, co robić. Bardzo dziękuję za cierpliwość. Próbowałam skrócić moja historie do minimum. Pozdrawiam serdecznie.
Lucyna
Psycholog, logopeda
Odpowiedź:
Droga Pani Lucyno,
sześciolatkom bardzo trudno znaleźć się w sytuacji szkolnej, gdzie kontrola nauczyciela nie jest stała jak w przedszkolu. Synek nie potrafi się obronić przed takim emocjonalnym mobbingiem i dlatego musi Pani go wspierać. Ponieważ chłopiec, którego zachowania Pani opisuje przekracza granice, które można tolerować, proponuję zorganizować spotkanie ze szkolnym pedagogiem, najpierw z Panią indywidualne, potem podczas zebrania wszystkich rodziców. Z pewnością inni rodzice także mają takie sygnały. Nie o to chodzi, że chłopiec mówi "nie lubię cię", ale o to, że przywłaszcza sobie przedmioty, które do niego nie należą. Trzeba sprawdzić, czy przynosi je do domu? (wiele dzieci wyrzuca je po prostu do kosza), czy rodzice nie pytają o ich pochodzenie? (jaki jest poziom kontroli zachowań w domu) czy w ogóle zauważają? To, że rodzice są Pani niechętni, to nie ma nic do rzeczy, bez względu na wszystkie niedogodności psychiczne musi Pani pomóc swojemu dziecku, inaczej stawia się Pani także w roli ofiary, a to nie jest dobry przykład dla Synka. Ale to nie Pani powinna prowadzić rozmowy z rodzicami chłopca tylko pedagog/psycholog.
Jeśli chłopiec próbuje zabrać coś Synkowi w Pani obecności, Pani musi natychmiast reagować, tak jak zawsze reagujemy, gdy ktoś łamie prawo. Jeśli mówi "nie lubię cię" może Pani tylko odpowiedzieć "nie szkodzi, inne dzieci go lubią, nie musisz". Synkowi proszę wytłumaczyć, że nie zawsze wszyscy się lubią, opowiedzieć kogo Pani lubi, a kogo nie w pracy (i wyjaśnić motywy), a także opowiedzieć, kto Panią lubił w szkole, a kto nie. Dziecko musi się uczyć takich sytuacji emocjonalnych. Natomiast na łamanie prawa nie można pozwolić i tu interwencja jest uzasadniona i może być posunięta do zabrania przedmiotu dziecku, lub przywołaniu jakiegokolwiek nauczyciela pełniącego dyżur na korytarzu (chodzi bowiem o to by się nie "szarpać" z dzieckiem, jeśli nie chce oddać, konieczny jest nauczyciel). Pani Synek musi zobaczyć, że Pani nie pozwoli na łamanie prawa.
Serdecznie pozdrawiam
Jagoda Cieszyńska
Portal CzasDzieci.pl ma przyjemność współpracować z gronem ekspertów, jednak często problemy wymagają pilnej lub dodatkowej porady medycznej.
CzasDzieci.pl nie ponosi żadnych konsekwencji wynikających z zastosowania informacji zawartych w niniejszym serwisie.
Zalecamy bezpośredni kontakt ze specjalistą w celu konsultacji danego problemu.
Po zgłoszeniu pytania, zostanie ono po akceptacji redakcji umieszczone wraz z odpowiedzią konkretnego eksperta.
Komentarze